RSS

Celtycki piec garncarski sprzed ponad 2 tys. lat odkryty w Samborowicach (woj. śląskie)

Zespoły archeologiczne z Muzeum Śląskiego i Uniwersytetu Wrocławskiego osiągnęły kolejny sukces. Odkryto tam kilkaset fragmentów naczyń ceramicznych w świetnie zachowanym piecu garncarskim, którego ponad 2 tys. lat temu używali Celtowie.

Osady celtyckie w Polsce występowały w trzech regionach. Pierwsze ślady Celtów odkryte zostały na terenie Śląska. Drugi ośrodek kultury celtyckiej istniał w południowej części Górnego Śląska, natomiast trzeci – na terenach Małopolski – od Krakowa po Nidę i Rabę, oraz obszar nad górnym Sanem.

To właśnie na Nizinie Śląskiej, dokładnie na Płaskowyżu Głubczyckim graniczącym z Czechami, na osadzie celtyckiej datowanej na przełom III i II w. pne, archeolodzy odkryli piec do wypału ceramiki ze świetnie zachowanym rusztem.

Piec składa się z dwóch komór. Zachowała się również poprzednio wspomniana płyta gliniana z otworami. W przeszłości garncarze celtyccy ustawiali na tym ruszcie gliniane naczynia. Następnie w jamie przypiecowej rozpalano ogień, aby gorące powietrze przepływające kanałami wlotowymi i otworami w ruszcie nadało im odpowiednią twardość i barwę.


Przekrój przez jamę przypiecową oraz komorę pieca wraz z rusztem, na którym układano naczynia do wypału, źródło: muzeumslaskie.pl

 

Piec usytuowany był w pobliżu rzeki. Przylega do niego głęboka jama, wokół której archeolodzy znaleźli ślady po słupach. Wygląda więc na to, że mogła być ona zadaszona. Z reguły w tego typu instalacjach nie znajduje się wielu naczyń lub ich pozostałości. Inaczej było w przypadku Samborowic. Tutaj w czasie wykopalisk wydobyto aż kilkaset różnego rodzaju fragmentów naczyń ceramicznych. Były to odpady poprodukcyjne – naczynia, które posiadały jakiś defekt i nie nadawały się do użytku lub sprzedaży.

Widok na jeden z wykopów archeologicznych, w którym odkryto piec do wypału ceramiki. Na zdjęciu widoczna jama przypiecowa oraz komora pieca z niemal kompletnie zachowanym rusztem, źródło: muzeumslaskie.pl

 

Ogromna ilość znalezionego materiału pozwoli na przeprowadzenie różnorodnych analiz dotyczących sposobu wykonania naczyń. Naukowcy zwracają uwagę na fakt, że niemal wszystkie znalezione tam relikty ceramiczne wykonano na kole. Celtowie zaś uważani są za swego rodzaju innowatorów. To oni wprowadzili na ziemie polskie znajomość toczenia naczyń na kole i zaawansowanej metalurgii. Piec w Samborowicach obsługiwany był wg badaczy przez wysoce wyspecjalizowanego rzemieślnika. Nie każda celtycka osada miała tego typu instalacje. Produkowane naczynia trafiały zapewne nie tylko do jej mieszkańców, ale również innych okolicznych osiedli zamieszkiwanych przez Celtów.

Odkrycia pod Raciborzem to chleb powszedni dla archeologów. Jest to swego rodzaju kraina znalezisk, miejsce tak bogate kulturowo i historycznie, że – kolokwialnie mówiąc – gdzie nie wbije się łopaty, tam istnieje duże prawdopodobieństwo, że coś się odkryje. To samo tyczy się np. Ponidzia, o którym więcej można poczytać w artykułach poniżej.

Więcej o odkryciu pieca i innych artefaktów w trakcie sierpniowych badań pracowników Muzeum Śląskiego i Wydziału Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego można usłyszeć w klipie z udziałem dr-a Przemysława Dulęby i Jacka Soidy – naukowców sprawujących pieczę nad wykopaliskami.

Opracowanie: Agnieszka Kozera

Źródła: Muzeum Śląskie

Nauka w Polsce

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 30 października 2020 w Archeologia ziem polskich

 

Tagi: , , , , , , , , ,

Przełomowe odkrycie szczątków dewońskich ryb pancernych w Płuckach (woj. świętokrzyskie)

Po dwudziestu latach badań paleontologicznych prowadzonych na terenie gminy Łagów w województwie świętokrzyskim doszło do przełomowego odkrycia szczątków trzech dewońskich ryb pancernych. Dokonali go pracownicy Państwowego Instytutu Geologicznego – Państwowego Instytutu Badawczego oraz Uniwersytetu Warszawskiego. Są to najstarsze skamieliny tych stworzeń znalezione w Europie oraz pierwsze znalezisko dotyczące dunkleosteusa w tej części globu, co do którego nie ma żadnych wątpliwości. Do tej pory europejskie znaleziska reprezentowały bardzo małe osobniki, jak na ten rodzaj ryb pancernych, bowiem nie przekraczały one 50 cm długości. Te odkopane przez dr Szreka wskazują na o wiele większego osobnika. Już długość samej głowy wynosi 60 centymetrów, a cały okaz mierzy w okolicach siedmiu metrów. Mimo że znaleziska dokonano ponad 20 lat temu, to dopiero ostatnie wykopaliska z lat 2013-2015 oraz współpraca z innymi badaczami pozwoliła na skompletowanie dostatecznej ilości materiału oraz ostateczne postawienie tezy odnośnie gatunku. Kompletność szkieletu największego okazu szacuje się na 20%. Najbardziej kompletny jest ten mniejszy o długości pięciu metrów; udało się skompletować 40%. Ich wiek szacuje się na 370 milionów lat.

Dunkleosteus uważany jest za szczytowego drapieżnika w morzach późnodewońskich (380-360 mln lat temu). Pancerne ryby tego rodzaju dorastały bowiem do kilkunastu metrów długości, miały potężne szczęki i były świetnymi pływakami. Przez miliony lat to one, a nie rekiny, trzymały inne grupy kręgowców w swoim cieniu. Ze względu na opancerzone ciało ryby te pływały powoli. Nie musiały się jednak martwić atakami ze strony innych zwierząt. W owym czasie znajdowały się one bowiem na szczycie łańcucha pokarmowego. Pomimo swoich rozmiarów dunkleosteusy nie posiadały zębów, ale ostre płyty kostne, które imitowały dziób. Broń ta była najlepszą cechą stawiającą ich na piedestale ważności wśród wodnych zwierząt. Nawet współczesne rekiny nie mogły pochwalić się taką siła ukąszenia. U opisywanych dewońskich ryb pancernych wynosiła ona prawie 2 tony, co daje wynik mocy uścisku zbliżony do siły T.rexa.

Ryby pancerne z Gór Świętokrzyskich mają od dawna swoje miejsce w literaturze światowej przedmiotu. Najwięcej skamieniałości znaleziono w utworach późnodewońskich. Spośród wszystkich stanowisk, w których można je znaleźć, szczególne miejsce zajmuje właśnie opisywane odsłonięcie we wsi Płucki koło Łagowa. Znalezisko to przypominało konkrecje odnalezione w Gogo w Australii. Okaz został zatem poddany procedurze preparacji takiej, jaką stosowano na okazach australijskich. Elementy, które wystawały ze skały, zabezpieczono rozcieńczonym klejem cyjanakrylowym, a następnie cały okaz trafił do 10% roztworu kwasu octowego. Po dwóch dniach nowoodsłonięte elementy zostały zabezpieczone i znów zanurzone w kwasie. Procedura ta jest powtarzana od miesięcy, dzięki czemu udało się odsłonić wiele kości budujących czaszkę i pancerz tułowia. Skamieniałości reprezentują nienazwany jeszcze gatunek rodzaju Eastmanosteus, podobny do znanego z Gogo Eastmanosteus calliaspis.

Odsłonięcie w Płuckach pod Łagowem w trakcie prac wykopaliskowych

Ryc. 1 Odsłonięcie w Płuckach pod Łagowem w trakcie prac wykopaliskowych

Profil litologiczno–stratygraficzny odsłonięcia w Płuckach koło Łagowa

Ryc. 2 Profil litologiczno–stratygraficzny odsłonięcia w Płuckach koło Łagowa  z przykładowymi skamieniałościami występującymi w warstwie bitumicznego wapienia (na podst.
Szrek & Ginter 2007)

Skamieniałości występują głównie w warstwie ciemnego wapienia bitumicznego. Nad tym wapieniem wyznaczona została granica pomiędzy dwoma jednostkami czasowymi dewonu, franem i famenem (w Płuckach przebiega ona pod najwyższą warstewką bogatego w skamieniałości czarnego wapienia). Nadzwyczaj bogaty zespół skamieniałości występujących w tej warstwie obejmuje głowonogi, ramienionogi, małże, małżoraczki, trylobity, ślimaki, konodonty i rekiny. Najbardziej spektakularne są jednak skamieniałości ryb pancernych.

Obecnie szczątki te można obejrzeć w kieleckim Geoparku. Jest to największy eksponat, który funkcjonuje w tym obiekcie. Pod koniec lutego zostaną przeniesione na tymczasową wystawę w Muzeum Geologicznym w Warszawie. Burmistrz Łagowa planuje też wykorzystać znalezisko do promocji gminy i regionu. Plany dotyczą stworzenia czegoś, co zainteresuje turystów: pomysłami są ścieżka dydaktyczna oraz stworzenie miejsca, gdzie mogłyby być wystawiane eksponaty związane z geologicznymi skarbami regionu. Obiekt miałby nosić wstępną nazwę Centrum Przyrodniczego Prehistorii. Niebawem ukaże się też na ten temat artykuł naukowy w National Geographic autorstwa doktora Szreka.

Agnieszka Kozera

Źródła:

Szrek P., Ryby pancerne z Gór Świętokrzyskich w: Ewolucja  nr 3

Nauka w Polsce

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 9 lutego 2018 w Archeologia ziem polskich

 

Tagi: , , , , , , , , , ,

Badania powierzchniowe Skowronna Dolnego w województwie świętokrzyskim

Między marcem a czerwcem 2017 roku miały miejsce badania stanowiska Skowronno ulokowanego we wsi Skowronno Dolne w województwie świętokrzyskim w powiecie pińczowskim. Działania te miały za zadanie uwiarygodnić, poprzeć i zweryfikować wcześniej postawione przez archeologów tezy. Miejsce to badane jest bowiem od 2011 roku i już osiągnęło status jednego z najciekawszych stanowisk w tym regionie dotyczących kultury przeworskiej.

Opisywane stanowisko archeologiczne w Skowronnie Dolnym wyróżnia się od innych, licznie występujących na terenie Doliny Nidy. Dokładne jego przebadanie może wpłynąć na weryfikację i poszerzenie wiedzy o występujących na tym terenie kulturach. Jednym z ciekawszych znalezisk z terenu stanowiska jest barbarzyńskie naśladownictwo rzymskiego denara z II w. emisji Antoninów. Sposób odwzorowania awersu i rewersu oryginalnych denarów rzym­skich nie znajduje ścisłych analogii wśród naśladownictw z terenu ziem polskich, dlatego odkrycie to jest istotne i może stanowić podstawę do dalszych badań na temat powiązań kulturowych.

Na samo stanowisko natrafiono w momencie podjęcia przez właściciela uprawy gruntu. Zastosował on kultywator, który naruszył warstwę ziemi do głębokości 40 cm. Zabytki z niego pozyskane znajdywane były na poziomie sięgającym 20 cm, zaśmieconym przez nowożytne i współczesne odpady gospodarcze. Dotychczas w trakcie weryfikacji terenowej zebrano ok. 50 artefaktów powiązanych z kulturą przeworską. Zbiór ten odznacza się szeroką rozpiętością chronologiczną, a w przypadku kilku z nich nie można wykluczyć datowania ich na młodszy okres przedrzymski.

Celem badań jest przeprowadzenie analizy uwarunkowań środowiskowych funkcjonowania osadnictwa  pradziejowego i rozpoznawanie zapisu wpływu człowieka na ewolucję budowy geologicznej i rzeźby terenu w rejonie Skowronna Dolnego. Przyjęto hipotezę, że elementy środowiska naturalnego tworzą warunki dla rozwoju osadnictwa, ale jednocześnie aktywność człowieka powoduje reakcję i zmiany antropogeniczne komponentów środowiska geograficznego, w tym przeobrażenia rzeźby terenu i budowy geologicznej obszaru. Ponieważ zarówno komponenty środowiska geograficznego, jak i elementy kulturowe ewoluują, zmieniają się także relacje zachodzące pomiędzy nimi, a zatem w różnych okresach odmienny może być ich charakter i natężenie.

Obszar badań należy do jednostki Niecki Nidziańskiej zwanej powszechnie Ponidziem. Zgodnie z podziałem geomorfologicznym obejmuje, zaczynając od NE: Nieckę Połaniecką, Garb Pińczowski, Nieckę Solecką, Dolinę Nidy i Garb Wodzisławski.

Ponidzie należy do ziem bardzo dawno zasiedlonych. Dane archeologiczne i pisane pozwalają na odtworzenie tutejszych dawnych krajobrazów oraz dokładne poznanie przemian środowiska w ostatnim tysiącleciu. Umożliwia to prowadzenie różnego rodzaju analiz dynamiki środowiska w ujęciu historycznym.

Najstarsze ślady osadnictwa sięgają aż neolitu. Skupiło się ono w większości na żyznych obszarach lessowych położonych u podnóża Garbu Pińczowskiego i na południe od niego (Jurecki 2009). Materiały krzemienne i ceramiczne datowane na epokę neolitu odnaleziono m.in. na stanowiskach Żerniki/Mosty, Tokarnia, Brzegi, Wólka Kawęcka oraz Sobków.

Lokalizacja stanowisk archeologicznych związanych z kulturą przeworską w zasięgu weryfikacji terenowej wykonanej w latach 2009-2014

Numery stanowisk: Żerniki/Mosty 1, Tokarnia 9, Brzegi 23, Wólka Kawęcka 1, Mokrsko Górne 3, Sobków 7, Mokrsko Dolne 4, Sobków 3 i 4, Korytnica 24, Wierzbica 6, Kliszów 3, Kliszów 9, Umianowice 11, Skowronno Dolne 12

Bardzo duża część znalezisk na badanym obszarze związana jest z kulturą przeworską okresu wpływów rzymskich, które jednoznacznie wskazują na żywe kontakty ludności przeworskiej zamieszkującej Dolinę Nidy z terenami północnoeuropejskiego Barbaricum. Weryfikacyjne badania powierzchniowe prowadzone są na tym terenie od 2009 roku i stanowią one uzupełnienie ewidencji Archeologicznego Zdjęcia Polski (nr AZP 92-61).

Chronologia stanowisk z badanego obszaru, opracowanie własne na podst. Starkel 1977, Florek 2000 i Czernek 2015 

Stanowiska (numeracja z tabeli): Żerniki/Mosty 1, Tokarnia 2, Brzegi 3, Wólka Kawęcka 4, Sobków 5, Kliszów 6, Skowronno Dolne 7

W średniowieczu był to już gęsto zaludniony obszar o silnie rozwiniętej strukturze znaczących demograficznie i gospodarczo ośrodków osadniczych. Nida sprzyjała procesom kolonizacyjnym a istnienie we wczesnym średniowieczu wielu ważnych ośrodków osadniczych na tym terenie świadczy o doniosłej roli, jaką odegrała dolina Nidy w procesie państwotwórczym. Przykładem tego jest obecność dwóch wielkich grodzisk epoki plemiennej  w Stradowie i Szczaworyżu. Grodzisko stradowskie to największy powierzchniowo tego typu obiekt w Polsce. Jego szczytowy rozwój datowany jest na okres poł. IX – poł. X w.

Stare źródła pisane podają, że obszar ten był własnością książąt i biskupów krakowskich. Dokumenty z XII i XIII w. wykazują istnienie dużych, umocnionych osad w Zagościu (1153 r.), Krzyżanowicach  (1125 r.), Chrobrzy (1153 r.), Lubczy (1234 r.), Kijach (1140 r.) oraz Busku (1200 r.).

O intensywnej gospodarce odznaczającej się uprawą roli na płaskowyżu i pasterskim chowie zwierząt w dolinie Nidy świadczy pochodzący z 1153 r. akt nadania przez księcia Henryka, syna Bolesława Krzywoustego, dóbr majętności Zagość na uposażenie szpitala i klasztoru. Ufundował on również kościół pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela w Zagościu.

Najazdy tatarskie objęły Ponidzie w małym stopniu. W XIII w. wyludniona i spalona w wyniku napaści została tylko wieś Krzyżanowice. Ponownie zaludniono ją jeńcami tatarskimi. W XV w. prawa miejskie na badanym terenie posiadały: Busko (od 1280 r.), Jędrzejów (od 1271 r.), Pińczów (dopiero od 1432 r.) oraz przez krótki czas rządów Władysława Jagiełły – Krzyżanowice.

Z początkiem XIV w. rola regionu zdecydowanie wzrosła. W okresie panowania Władysława Łokietka zamek chęciński stał się najpotężniejszą fortecą królestwa. Pełnił rolę centrum życia politycznego, w którym często odbywały się zjazdy rycerstwa. W okresie panowania Kazimierza Wielkiego oraz jego następców, królowej Jadwigi i Władysława Jagiełły, teren Ponidzia objął starostwa stopnickie, korczyńskie oraz chęcińskie. Zbudowano w tym regionie szereg kościołów, m.in. w Wiślicy, Stopnicy, Chęcinach, Zagościu i Starym Korczynie oraz zamków w Nowym Korczynie, Wiślicy i Stopnicy.

Miasto Pińczów założono początkowo na prawie polskim, a od 1450 r. na prawie średzkim. Rozwijało się bardzo szybko, zwłaszcza za rządów Oleśnickich. Powstały wtedy okazałe murowane budowle, ściągnięto do miasta wielu uczonych, rozbudowano szkolnictwo i utworzono prężny ośrodek reformacji. Ponad to na Ponidziu znajdowały się dobra kilku wielkich właścicieli ziemskich. Znaczną część zajmowały również królewszczyzny oraz ziemie biskupów krakowskich (Plit 1994). Wpływ na rozwój tego terenu miał też główny szlak handlowy łączący Kraków z Rusią. Sprzyjało to intensywnej wymianie towarowej, w której aktywnie uczestniczyły tutejsze miasta.

Bardzo stare osadnictwo, typowe dla obszarów Ponidzia, reprezentowane jest przez wsie wielodrożne, zlokalizowane głównie na glebach lessowych, np. Chroberz. W XVIII w. osadnictwo było gęste i równomiernie rozmieszczone, a sieć drogowa dobrze rozwinięta. Dominował zwarty typ zabudowy, charakteryzujący się gęstym stłoczeniem domów wokół centralnego placu. Typ osadnictwa ulegał zmianom w późniejszych okresach.

Ponidzie należało do obszarów przeludnionych. Odpływ ludności wiejskiej był jednak na ogół procesem korzystnym. Dzięki migracjom zmniejszyło się przeludnienie wsi i wzrosła wielkość gospodarstw.

W bezpośredniej lokalizacji stanowiska archeolodzy w latach 90. XX wieku natrafili na wczesnośredniowieczne grodzisko, które prosperowało między VIII-XIII w. n.e. Było ono założeniem obronnym z racji swojej lokalizacji na wyższych terenach. Całość zajmowała około 4 hektarów. Część zachodnia obejmuje 1 hektar. Na tym terenie znajdowała się centralna, lepiej strzeżona i otoczona fosą twierdza. W okolicy znalezione zostały fragmenty naczyń ceramicznych z epoki brązu oraz dwie krzemienne siekiery z tego samego okresu, co dodatkowo potwierdza wczesne osadnictwo tych terenów. Grodzisko, ze względu na swój kształt, zostało nazwane Okrąglicą i z racji swojego położenia mogło stanowić ważną funkcję strategiczną wśród mieszkańców (busko.com.pl, dostęp: 04.06.2017).

Stanowisko Skowronno Dolne badane jest od 2011 roku. Dotychczas w trakcie weryfikacji terenowej zebrano ok. 50 artefaktów powiązanych z kulturą przeworską. Zbiór ten odznacza się szeroką rozpiętością chronologiczną – od najstarszej fazy wczesnego okresu wpływów rzymskich po okres wędrówek ludów:

  • najliczniejszą grupę stanowią zapinki;
  • jest to 14 egzemplarzy wykonanych ze stopu miedzi;
  • najstarszą odnalezioną zapinką jest kompletnie zachowana, silnie profilowana fibula A.68;
  • najmłodszą jest zapinka kuszowata grupy VI;
  • odkryto dwa rzadkie okazy zawieszek ażurowych;
  • niemal kompletną zawieszkę typu Knotenring;
  • dziobowate okucie końca pasa, które jest najmłodszym zabytkiem z tego stanowiska związanego z osadnictwem kultury przeworskiej.

Dość liczną grupę zabytków pochodzących ze Skowronna Dolnego stanowią monety rzymskie. Odkryto ich łącznie 6 sztuk. Najstarszą jest denar karbowany – serratus – Gajusza Sulpicjusza Galby ze 106 r. p.n.e. Pozostałe monety reprezentują emisje Antoninów. Są to: denar Hadriana z lat 119-122, dupondis Antoninusa Piusa z lat 156-157, denary Marka Aureliusza z lat 151-152, Lucjusza Werusa z lat 163-164 oraz Faustyny Młodszej z około 175 r.

Monety rzymskie odkryte na stanowisku Skowronno

Unikatowym egzemplarzem jest srebrna moneta barbarzyńska imitująca denar rzymski z II w., przypuszczalnie emisji Antoninów. Jej awers przedstawia uproszczony wizerunek głowy cesarza odwró­conej w prawo, wokół której występuje seria powtarzających się nieregularnych znaków przypominających kształtem literę J lub U. Stanowią one w pełni zgeometryzowane wyobrażenie legend występujących na oryginalnych monetach rzymskich. Analogiczna imitacja napisu widnieje także na rewersie. Otacza ona trudny do jednoznacznej interpretacji rysunek złożony z serii krzyżujących się linii, które stanowią tło dla nieregularnej figury przypominającej kształtem sche­matyczne przedstawienie stojącej postaci. Ten wręcz prymitywny sposób odwzorowania awersu i rewersu obecnych na oryginalnych denarach rzym­skich nie znajduje ścisłych analogii wśród naśladownictw z terenu ziem polskich. Dotychczasowe badania na stanowisku w Skowronnie Dolnym nie pozwoliły jednoznacznie określić chronologii oraz funkcji tego znaleziska.

Imitacja denara rzymskiego z II. w odkryta na stanowisku Skowronno

Pozyskane ze Skowronna Dolnego zabytki reprezentują wszystkie fazy chronologiczne okresu wpływów rzymskich. Najstarszy horyzont, odpowiadający fazie B1, wyznacza zapinka A.68. Zdecydowana większość zabytków łączy się z fazą B2 oraz fazą C1. Sądzić jednak można, że koncentrują się one w nieco węższym przedziale czasu, obejmującym przełom wczesnego i młodszego okresu rzymskiego, tj. fazę B2b oraz fazę C1a. Wśród nich znajdują się formy, które w obrębie kultury przeworskiej uznawane są za wyznacznik horyzontu B2/C1. Młodszą metrykę, przypadającą na fazy C1 i C2, posiada zapinka kuszowata grupy VI. Trudności sprawia datowanie zawieszki zdobionej stylem brodawkowym, z uwagi na szerokie ramy chronologiczne tej kategorii ozdób. Można jednak przypuszczać, że wiąże się ona z młodszym odcinkiem wczesnego okresu rzymskiego. Ostatni etap osadnictwa przeworskiego na stanowisku przypada na późny okres rzymski lub fazę D okresu wędrówek ludów. Z tego czasu znany jest jak do tej pory zaledwie jeden zabytek – dziobowate okucie końca pasa. Chcąc ustalić funkcję stanowiska, poddaje się pod wątpliwość dwie wersje. Przeważająca ilość materiału ceramicznego zebranego z powierzchni posiada charakter osadowy, jednak ślady obtopienia na fragmencie zawieszki ażurowej pozwalają sądzić, że na tym terenie może być również zlokalizowane cmentarzysko.

Tabela chronologiczna znalezisk ze stanowiska Skowronno wraz z opisem

  1. Fibula A.68 przypadająca na cały okres fazy B1, niekiedy zazębiająca się z początkiem fazy B2. Kompletnie zachowana, silnie profilowana.
  2. Fibula III grupy Almgrena serii pruskiej, odpowiadająca typowi A.62. Zachowała się jej nóżka wraz z pochewką oraz dolna część kabłąka zdobionego centralnie biegnącym pasmem naśladującym perełkowanie. Delikatnie zaznaczony na kabłąku grzebyk sugeruje, że omawiany egzemplarz odpowiada najpóźniejszym odmianom tych fibul występujących we wschodniej strefie kultury przeworskiej w młodszym odcinku fazy B2, w wyjątkowych przypadkach nawet na przełomie faz B2b oraz C1a i nieco później.
  3. Fibula V grupy Almgrena serii 8 typu A.124 – wariant 3b wg H. Machajewskiego.
  4. Fibula zbliżona do typu A.41. W odróżnieniu od standardowej formy A.41, kapturek tej fibuli został zastąpiony płytką na główce. Egzemplarz posiada ponadto dwa niskie żebrowane grzebyki (na kabłąku i główce).
  5. Fibule II grupy Almgrena A.43. Są wyznacznikiem horyzontu B2/C1, aczkolwiek część z nich może mieć nieco starszą metrykę obejmującą schyłkowe stadium fazy B2, jak również może pojawiać się w kontekście późniejszych materiałów fazy C1a.
  6. Fibula V grupy Almgrena serii 8, typ A.125 – wariant 4b. Zapinka przejawia wyraźne nawiązania stylistyczne do maniery zdobniczej pojawiającej się na brązowych fibulach serii 8, charakterystycznej dla środowiska kultury wielbarskiej w fazie B2/C1 w okresie rozwoju tzw. stylu barokowego.
  7. Fibula kolankowata z wysoką pochewką i górną cięciwą w typie „sarmackim” odpowiadająca typowi A.142. Zapinka nie została poddana dotychczas konserwacji, jednak badanie RTG wykazało, że grzebyk był w części czołowej zdobiony folią. Elementem wyróżniającym ten zabytek jest niewielka, poprzeczna czworokątna tarczka w miejscu zgięcia kabłąka. Zapinka posiada niezwykle zbliżony odpowiednik odkryty na terenie zachodniej części Ukrainy, również wykonany ze stopu miedzi i posiadający analogiczną czworokątną tarczkę.
  8. Fibula V grupy Almgrena nawiązująca do typu A.150 lub też do serii 10. Odznacza się konstrukcją jednodzielną.
  9. Fibula VII grupy Almgrena serii 1 z szerokim kabłąkiem, wysoką pochewką oraz guzkami wieńczącymi główkę i nóżkę. Prawdopodobnie wyprodukowana została w lokalnym warsztacie Barbaricum pomiędzy okresem przejściowym fazy B2b i C1a a fazą C1b.
  10. Fibula kuszowata VI grupy z podwiniętą nóżką. Najmłodsza fibula pochodzącą z prezentowanego stanowiska w Skowronnie Dolnym. Zachował się fragment jej kabłąka zdobiony ornamentem metopowym z wcięciami. Egzemplarz ten zbliżony jest do typów A.161-162, powszechnie występujących w środowisku przeworskim w obrębie fazy C1/C2.
  11. Fibule kolankowate wariantu ‘sarmackiego’ VII grupy Almgrena serii 1, obie zaopatrzone w guzki na główkach oraz zwieńczeniu nóżek.
  12. Niemal kompletna zawieszka typu Knotenring, zdobiona po obwodzie 10 seriami guzków, po 3 w rzędzie.
  13. Zawieszki ażurowe (uszko i ¼ obręczy). Uszko jednej z nich posiada profilowane nasady umocowane do zewnętrznej obręczy (ok. 80 mm średnicy), na której znajduje się wzór zaplątanego sznura. Tego typu ozdoby używane były głównie pomiędzy fazą B2 a wczesną fazą okresu późnorzymskiego.
  14. Część szpili brązowej z otworkiem na profilowanej główce oraz ornamentowanymi dyskami główki odpowiadającej grupie IIb-IIc wg B. Beckmanna.
  15. Fragment okucia końca pasa, ozdobionego w miejscu mocowania liniami rytymi układającymi się w ornament kopertowy. Jego stan zachowania uniemożliwia  klasyfikację typologiczną.

Na badanym obszarze wykonano pomiary geofizyczne, które wykazały pewne zależności.

Mapa magnetyczna w zakresie -4/4 nT przedstawiona w skali szarości

Numerami 1-3 oznaczono anomalie podwyższonej podatności magnetycznej, które mogą być wywołane obecnością obiektów w typie ziemianek.

Numerami 4-7 oznaczono sugestywne układy anomalii, które mogą być wywołane obecnością konstrukcji w typie budynku słupowego.

Numerami 8-10 oznaczono anomalie dipolowe, które mogą oznaczać obecność obiektów związanych z obróbką termiczną.

Na badanym obszarze wykonano również badania georadarowe. Objęły one skrajne strony stanowiska oraz obszar doliny wraz ze starorzeczem.

Orientacyjny zasięg wykonanych profilów geologicznych (A, B, C, D) i profilów georadarowych (P.1, P.1.A, P.2, P.3)

Wyniki badań przedstawiono w postaci echogramów, zarówno w stanie surowym, jak i po przetworzeniu i przeanalizowano ich przydatność w celu wykrycia anomalii, które wskazują potencjalne występowanie artefaktów lub pozostałości zabudowy osady.

Profil GPR stanowiska (C-D; P.1)

Profil GPR stanowiska od nasypu kolejowego (A-B; P.1.A)

Profil GPR starorzecza (P.3)

Przewarzanie danych georadarowych zostało wykonanych w programie Reflex. Sekwencja przetwarzania danych składała się z następujących czynności (filtrowania surowych danych):

  1. Move startime (pozwala ona na poprawne przedstawienie skali czasowej);
  2. Substract DC-shift (podczas tej procedury przekształca się sygnał do postaci o zerowej wartości średniej);
  3. Background removal;
  4. Gain function (funkcja wzmocnienia sygnału)
  5. Average xy-filter (funkcja uśrednienia sygnału w oknie o zadanej szerokości i czasie trwania);
  6. Div. Compensation (czynność polegająca na usuwaniu efektów związanych ze zmniejszaniem energii sygnału).

Na każdym z zamieszczonych profilów georadarowych zauważalne są anomalie. Zaznaczone fragmenty na profilach (C-D)  i (A-B) mogą być oznaką występowania obiektów o charakterze ziemianek bądź mogą być też pozostałością po fundamentach. Te bliżej niezidentyfikowane być może są śladem różnego rodzaju dawniej istniejących obiektów archeologicznych. Na profilu P.3 wyraźnie zarysowuje się badane starorzecze na długości ok. 20-30 m.

Zasięg profilowania wynosił maksymalnie 5 m. Piaszczysto-mułkowy osad zalegający w dnie doliny daje możliwość wykorzystanie tej metody do badań archeologicznych (lokalizowania artefaktów i śladów osadnictwa), jak i do badań geologicznych i geomorfologicznych doliny Nidy.

Do rekonstrukcji środowiska w rejonie stanowiska Skowronno Dolne wykorzystano materiały źródłowe w postaci przekroju wykonanego przez Sołtysika i wyników kartowania geomorfologicznego wykonanego przez Tsermegas i Rojan. Dla rekonstrukcji środowiska wykorzystano wyniki prac prowadzone w latach 1999-2006 przez Szwarczewskiego w rejonie wsi Chroberz oddalonej od Skowronna około 18 km.

Przekrój poprzeczny wykonany na wysokości wsi Skowronno

A, B, C, D – profile własne, Ia, IIIa – profile Sołtysika

Legenda do przekroju: 1 – skały kredowego (rzadko mioceńskiego) podłoża; 2 – okruchy skał podłoża tworzące bruk erozyjny wystepujące jako zwietzrliny gruzowo – pylaste; 3 – osady korytowe; 4 – osady pozakorytowe: piaski, piaski ze żwirami skał miejscowych, piaski mułkowate, mułki piaszczyste; 5 – osady stokowe poziomów wyższych (piaski, piaski mułkowate z ostrokrawędzistymi okruchami skał miejscowych); 6 – osady stokowe w podłożu równi zlewowej, stwierdzone wierceniami); 7 – pokrywy osadów biogeniczno-mineralnych; 8 – uskoki; 9 – miejsca sondowań mechanicznych; 10 – wały przeciwpowodziowe.
Legenda do profili: 1 – skały podłoża: 1a – paleozoiczne, ib – mezozoiczne; 2 – zwietrzlina lub rozluźnione erozyjnie skały podłoża: 2a – paleozoicznego, 2b – mezozoicznego; 3 – piaski rzeczne: 3a – z ostrokrawędzistymi okruchami skał podłoża, 3b – ze skałami jw.
w dużej ilości, 3c – ze skałami jw. z dużymi okruchami; 4a – piaski ułkowate z okruchami skał jw., 4b – mułki piaszczyste, rzadko mułki, 5 – wkładki namułów organicznych w profilu wiercenia; 6 – osady biogeniczno mineralne; 7 – osady stokowe stwierdzone wierceniami w podłożu równi zalewowej.

Materiały źródłowe zostały uzupełnione o własne profile. Na badanym obszarze wykonane zostały cztery odwierty w odległości ok. 10-15 m przy pomocy świdra ręcznego. Pobrane próbki (co 20 cm) przygotowano do pomiaru składu granulometrycznego gleb metodą dyfrakcji laserowej. Otrzymane wyniki wprowadzono do Granuloma.

Z pierwszego odwiertu (Skowronno Dolne 1) pobrano cztery próbki. Do głębokości 40 cm jest to ciemnobrązowy, drobnoziarnisty piasek z drobnymi, ostrokrawędzistymi kamykami. Od głębokości 60 cm piasek staje się coraz bardziej zailony, mocno organiczny, mokry. Profil prezentuje osady stokowe.

Z odwiertu drugiego (Skowronno Dolne 2) pobrano sześć próbek. Został on wykonany na starorzeczu. Do 40 cm występuje piasek drobnoziarnisty z warstwą organiczną. Od głębokości 50 cm staje się zailony i ciemnobrunatny. Na głębokości ok. 60 cm jest to już ciemnobrązowy mułek piaszczysty z fragmentami organiki. Na głębokości 80 cm występuje zailony, miejscami gruboziarnisty piasek z wyraźną warstwą organiczną. Od 1 metra wgłąb ziemi występuje piasek gruby, szary.

Z trzeciego odwiertu (Skowronno Dolne 3) pobrano pięć próbek. Pod warstwą orną występuje mocno organiczny, drobny piasek z pojedynczymi wapieniami. Od głębokości 40 cm piasek staje się gruboziarnisty, szary, miejscami zailony. Na głębokości 80 cm staje się żółty i posiada drobne żwiry.

Czwarty odwiert (Skowronno Dolne 4) zawierał cztery próbki. Na całej głębokości profilu występowały drobnoziarniste piaski, przy warstwie ornej ciemno-żółte, jasnobrązowe, zaś wgłąb – żółte.

Profile geologiczne wykonane za pomocą programu Granulom na podstawie próbek pobranych z czterech odwiertów we wsi Skowronno Dolne

A – piaski średnioziarniste zailone, 1 – piaski gruboziarniste, 2 – piaski średnioziarniste, 3 – piaski drobnoziarniste, 4 – mułki piaszczyste, 5 – mułki pylaste, 6 – ił

Dla uzupełnienia budowy doliny Nidy, przekrój wykonany przez Sołtysika został uzupełniony o ręcznie wykonane odwierty, oznaczone na przekroju literami A, B, C, D.

Analizując profile i przekrój poprzeczny wykonany na podstawie wierceń mechanicznych stwierdza się na tym terenie występowanie przewarstwień piasków i mułków piaszczystych oraz mułków wzbogaconych w ostrokrawędziste okruchy skał miejscowych. Mułki piaszczyste lub piaski mułkowate zawierają do 34,5-52,3 % CaCO₃. Taka obecność węglanów wapnia w glebie wyklucza obecność materii organicznej, więc teren ten nie może być zatorfiony. Osady te można więc wiązać z lessami i deluwiami lessowymi, które wskutek przemieszczenia z Garbu Pińczowskiego oraz wschodniej części Płaskowyżu Jędrzejowskiego, deponowane są w obrębie dna doliny Nidy. Swoiście wykształcone są deluwia osiągajace dno doliny oraz osady rzeczne występujące w postaci piasków mułkowatych i mułków piaszczystych zespojonych węglanem wapnia. Po nasyceniu wodą osady stają się ekranem umożliwiającym infiltrację wodom powierzchiowym, mimo dominowania w ich składzie frakcji piaszczystej.

Stwierdzone wierceniami piaski mułkowate i mułki piaszczyste podścielające piaski rzeczne warunkują stałe nasycenie wodą wspomnianych osadów piaszczystych, nawet w okresach suchych.

Profile ze Skowronna Dolnego wykonane przez Sołtysika i umieszczone na przekroju nie zostały wydatowane. Wraz z nimi wykonano w ramach tych badań kilka innych, m.in. we wsi Kopernia i Kwasków. Analizując wszystkie profile zauważa się, że ostatni okres narastania torfów w tej części doliny zakończył się około 4600 lat BP. Wydatowana próbka pochodziła z głębokości 1,9 m z profilu na terenie wsi Kwasków. Powyżej osad wykazuje cechy mineralne, co potwierdzają przeanalizowane samodzielnie profile w rejonie stanowiska Skowronno Dolne. Warstwy o wysokiej zawartości składnikow mineralnych świadczą o wzroście dostawy osadów alochtonicznych, wiązanych zwykle ze wzrostem erozji w zlewni na skutek pogorszenia klimatu (zwiększenia częstości występowania ekstremalnych zjawisk hydrometeorologicznych) i odlesień antropogenicznych.

Szkic geomorfologiczny płn.-zach. Skraju Garbu Pińczowskiego

Wg Tsermegas I. i Rojan E. na podstawie literatury i wcześniejszego rozpoznania terenowego, wyznaczono kilka etapów historii geologicznej omawianego terenu.

Na badanym obszarze wyróżnia się następujące formy: garb, który przechodząc w zrównanie wierzchowinowe tworzy strome stoki pokryte miejscami osadami czwartorzędowymi, szeroką zatorfioną równinę zalewową, wąski pas terasy akumulacyjnej zbudowanej z piasków fluwioglacjalnych oraz piaszczyste terasy towarzyszące płaskiej, lokalnie zatorfionej równinie dna doliny Nidy. Zrównania skalne na garbie są poprzecinane wąwozami, występują też wyrobiska związane z eksploatacją wapienia pińczowskiego. Południowe stoki garbu rozcinają boczne doliny, u wylotu których formują się stożki.

Powołując się na badania Szwarczewskiego, chcąc przypisać do poszczególnych okresów historycznych wydarzenia zachodzące w środowisku badanego terenu stwierdzono, że:

  1. Już od okresu neolitu (5700 BP) występowało w tym rejonie osadnictwo. Świadczą o tym ślady ceramiki kultur neolitycznych, które znajdowano w osadach stokowych;
  2. W okresach 4200 BP, 2400 BP i 2100 BP zanotowano erozje gleb, o czym świadczy przyrost osadów deluwialnych na stożkach;
  3. Około 1000 lat BP (do około 1600 BP) zanotowano wyraźna przerwę – hiatus. Może to oznaczać, że w tym czasie osadnictwo uległo dużemu zmniejszeniu i zamieszkujące ten obszar kultury przeniosły się na sąsiednie tereny bądź ich działalność była na tyle mało inwazyjna, że nie zapisała się w historii geologicznej wyraźnymi zmianami sedymentologicznymi;
  4. Około 1600 BP zanotowano spadek pyłków drzew, co może być przyczyną zabierania terenów pod uprawy bądź grunty mieszkalne. To mogło być wynikiem ponownego zaludnienia terenu po kilkusetletniej przerwie;
  5. Około 1440 BP następuje ponowny przyrost osadów dolinnych;
  6. Około 1200 BP zaznacza się ponowna erozja stoków i formowanie stożka o rozmiarze podobnym do obecnego, tj, 2-3 m. Może to być wynikiem intensywniejszej gospodarki wywołanej ponownym napływem ludności trwającej ok. 400 lat;
  7. Od około 1050 BP zauważa się w osadach wzrost zawartości metali ciężkich takich jak cynk, ołów, miedź czy kadm. Głównym antropogenicznym źródłem zanieczyszczeń gleb tymi metalami jest przemysł górniczy i hutnictwo, zwłaszcza metali nieżelaznych;
  8. Około 900 BP erozja staję się intensywna i następuje wzrost akumulacji osadów na stożkach.

Podsumowując, rozwój środowiska przyrodniczego na badanym obszarze od epoki brązu można wg Szwarczewskiego zamknąć w czterech fazach odznaczających się:

I. transformacją rzeźby terenu, słabym spłukiwaniem osadów
i występowaniem deluwiów. Osady żyjące w tym czasie reprezentowały kultury trzciniecką i łużycką (okres 3500-3200 BP);

II. przyrostem deluwiów uruchamianych przez spłukiwanie z przewagą osad kultury łużyckiej i pomorskiej (okres 3190-2940);

III. akumulacją koluwiów, zróżnicowanymi procesami stokowymi i fluktuacją klimatu (w okresie subatlantyckim, po ostatnim zlodowaceniu, kilkukrotne ochłodzenia rozdzielone zostały krótkimi ociepleniami). Kultury występujące
w tym okresie to pomorska i przeworska (2730-2380 BP);

IV. akumulacją osadów stokowych (okres wędrówek ludów, kultura słowiańska) w okresie 1970-1490 BP.

Działalność ludzka na terenie stanowiska Skowronno Dolne spowodowała uruchomienie procesów związanych z erozją gleb. Przyczyniły się do tego adaptacja terenów leśnych pod uprawy i tereny mieszkalne oraz wprowadzenie gospodarki uprawowej na lessach. Wskutek erozji stoków zwiększyła się dostawa materiału mineralnego i organicznego do rzeki, co zwiększyło jej obciążenie i pionowe nadbudowywanie dna doliny.

Nawiązując do wyników badań własnych, jak i pochodzących z wykorzystanej literatury stwierdzono, że:

  1. Długotrwałe i wielokulurowe stanowiska preferowały obszary cechujące się znaczną georóżnorodnością zapewniającą łatwy dostęp do różnych stref litlogiczno-geomorfologicznych takich jak dna dolin o złożonej morfologii, piaszczyste i piaszczysto-mułkowe terasy, tereny wyniesione o budowie możliwej do eksploatacji.
  2. Położenie stanowiska na krawędzi doliny dawało mieszkańcom możliwość zakładania osad i wykorzystywania potencjału terenu zarówno na obszarze doliny Nidy, jak i na terenach wyżej położonych, ściśle powiązanych lokalizacyjnie z badanym stanowiskiem.
  3. Położenie i podłoże geologiczne osady pozwalało na ominięcie jej przez niekorzystne procesy naturalne takie jak powodzie.
  4. Terasa zbudowana z drobnoziarnistych piasków umożliwiała łatwą infiltrację wody, dzięki czemu teren szybko wysychał po roztopach bądź silnych ulewach, a zwierciadło wód gruntowych układało się głebiej pod powierzchnią ziemi.
  5. Materiał budujący podłoże i szybkie wsiąkanie wody zapewniały lepsze warunki do budowy obiektów typu jamy czy ziemianki.
  6. Bliskie sąsiedztwo wyższych krawędzi terenowych dawało dobre pole widzenia na otaczający teren, pozwalało na obserwację dzikich zwierząt oraz czuwanie nad bezpieczeństwem stad i samej osady.
  7. Występowanie osadów górnej kredy (wapieni i gipsów – zwłaszcza wapieni litotamniowych zwanych kamieniem pińczowskim) było na szeroką skalę wykorzystywane na potrzeby budownictwa i stanowiło ważny towar eksportowy.
  8. Piaski rzeczne podścielone mułkami i mułkowatymi piaskami warunkowały stałe nasycenie wodą, co sprzyjało uprawom.
  9. Uprawy rolne na badanym terenie były możliwe dzięki występującym tu żyznym utworom lessowym.
  10. Piaszczysto-mułkowe podłoże z płytko zalegającym zwierciadłem wód gruntowych tworzyło korzystne warunki dla prowadzenia gospodarki opartej m.in. na ornej uprawie zbożowej.

Podsumowując, celem badań było uwiarygodnienie i poparcie tezy o unikalności eksplorowanego terenu ze względu na oryginalność odkrytych artefaktów oraz powiązanie ich z niespotykaną na tych ziemiach kulturą. Przedsięwzięte badania sedymentologiczne oraz geofizyczne miały pomóc w zweryfikowaniu podjętych już wcześniej działań i określić funkcje środowiska przyrodniczego, które skłaniały mieszkańców do licznego zasiedlania tych terenów.

Teren objęty badaniami od wielu lat stanowi ciekawy obszar dla wielu naukowców. Od dawna prowadzi się tu badania w zakresie geomorfologii, klimatologii, palinologii i archeologii, które przynoszą ciekawe rezultaty. Położenie go na terenie doliny Nidy ciągnie za sobą liczne konsekwencje osadnicze sięgające tysięcy lat wstecz a bogata przeszłość geologiczna pozwala na szeroki zakres badań i interpretacji.

Najważniejszymi morfometrycznymi cechami rzeźby okolic Pińczowa są znaczne deniwelacje lokalne, obecność powierzchni płaskich oddzielonych od siebie różnymi stokami na różnych poziomach oraz wyraźne ukierunkowanie większości form. Badany obszar wyróżnia się specyficznymi cechami klimatu wynikającymi z urozmaiconej rzeźby terenu, zróżnicowania utworów podłoża, obecności dużych kompleksów leśnych, powierzchni wodnych oraz obszarów przekształconych przez człowieka. Gleby bardzo wyraźnie nawiązują z litologią skał podłoża, a szata roślinna powiązana jest ze specyficznymi warunkami mikroklimatycznymi.

Warunki klimatyczne, uwzględniając sieć hydrologiczną, szatę roślinną i podłoże glebowe oraz położenie na krawędzi doliny wpływało w znacznym stopniu na zasiedlenie tych terenów. Stanowiły one ciekawą i bezpieczną lokalizację bogatą w surowce mineralne, które w znacznym stopniu wykorzystywano do budownictwa i zakładania osad. Występowanie grodzisk świadczy o ważnej roli tego terenu
w procesie osadniczym już od czasów wczesnośredniowiecznych. Istotne są również ślady osadnictwa pradziejowego, gdyż stawiają one Ponidzie w świetle terenów pożądanych od neolitu, co wpływa na jego znaczenie społeczno-gospodarcze.

Stanowisko Skowronno Dolne badane jest od 2011 roku. Wyniki eksploracji terenu wskazują na obecność wszystkich faz chronologicznych okresu wpływów rzymskich. Oznacza to, że od ok. 2500 BP teren ten zamieszkiwany był przez lokalne osady. Badania geofizyczne przy pomocy georadaru oraz wyniki badań magnetycznych wyraźnie potwierdzają występowanie na tym obszarze anomalii, które można powiązać z obecnością istotnych dla archeologów obiektów. Analiza sedymentologiczna potwierdza dokonane w poprzednich latach badania i wraz z nimi wyjaśnia pewne zależności środowiskowe zachodzące na tym terenie.

Agnieszka Kozera

Po szerszy opis wraz z uwzględnieniem poszczególnych komponentów środowiska i położenia administracyjnego odsyłam na profil academii.edu —>

Geologiczne i geomorfologiczne uwarunkowania rozwoju osadnictwa pradziejowego w rejonie Skowronna, gmina Pińczów

Źródła:

Czernek D., 2013 – A Barbarous Imitation of a Roman Denarius from Skowronno Dolne, gmina Pińczów, Świętokrzyskie Voivodeship, [w:] Zapiski Numizmatyczne, t. VIII, Muzem Narodowe w Krakowie
Czernek D., 2015 – Nowe materiały kultury przeworskiej okryte w ramach weryfikacyjnych badań powierzchniowych Doliny Nidy, województwo świętokrzyskie, w latach 2009-2014) [w]: Archeologia Barbarzyńców, red. Droberjar E., Instytut Archeologii UŁ, Łódź-Wieluń
Dokumentacja Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków: mapy, zdjęcia, materiały naukowe
Jurecki M., 2009 – Ponidzie w świętokrzyskim stepie, Wydawnictwo PolskaTurystyczna.pl, Kraków
Klimek K., 2003 – Sediment transfer and storage linked to Neolithic and Medieval soil erosion in the Upper Odra Basin, Southern Poland [w:] Alluvial Archaeology in Europe, red. A. Howard, Balkema Publisher, CRC Press, Rotterdam
Plit J., 1994 – Studium geobotaniczne okolic Pińczowa, red. Andrzej S. Kostrowicki i Jerzy Solon, Dokum. Geogr. 1-2, Warszawa
Sołtysik R., 2002 – Geneza mokradeł Gór Świętokrzyskich i Niecki Nidziańskiej, Akademia Świętokrzyska, Kielce
Szwarczewski P., 2009 – The formation of deluvial and alluvial cones as a consequence of human settlement on a loess plateau: an example from the Chroberz Area (Poland) [w:] Radiocarbon vol 51, University of Arizona
Tsermegas I., Rojan E., 2004 – Region pińczowski jako przykład rzeźby poligenetycznej, [w:] Czwartorzęd obszaru Polski na tle struktur starszego podłoża, red. Sołtysik R., Akademia Świętokrzyska, Kielce
 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 6 sierpnia 2017 w Archeologia ziem polskich

 

Tagi: , , , , , , , ,

Powstanie pierwsza w Polsce świątynia pogańska

Nie jest to do końca coś, o czym powinnam tu pisać, ale informacja o planach wybudowania we Wrocławiu pierwszej w Polsce świątyni pogańskiej bardzo mnie zaciekawiła, a pomysł o nakreśleniu tutaj paru słów w tym temacie wiążę ze swoim poprzednim wpisem o istocie pogaństwa w Ryczynie, także znajdującym się w województwie dolnośląskim. Po więcej odsyłam —>

Istota pogaństwa na podstawie historii średniowiecznego grodu w Ryczynie

W poprzednim wpisie ujęłam istotę pogaństwa za pomocą cytatów pochodzących z książki Krzysztofa Ożóga – „966. Chrzest Polski”. Dziś, gwoli przypomnienia, pokuszę się o tekst poparty twórcami strony Międzynarodowej Federacji Pogańskiej.

Pogaństwo to duchowość, która sięga korzeniami starożytnych religii natury z całego świata. Zasadniczo zakorzenione jest w starych religiach europejskich, chociaż niektórzy wyznawcy cenią też rdzenne wierzenia innych krajów. Podobną wiarę w świętość wszystkich rzeczy można znaleźć na całym świecie. Poganie uważają ją za swoje dziedzictwo, zachowując wierzenia i wartości swoich przodków w formie dostosowanej do wymogów współczesnego życia. Celebrują świętość przyrody, czcząc boskość w wielu aspektach, męskich i żeńskich, jako część świętej całości. Dla poganina każdy mężczyzna i każda kobieta jest pięknym i wyjątkowym bytem, dzieci są kochane i szanowane, istnieje silne poczucie wspólnoty. Poganie kochają lasy i otwarte przestrzenie jako dom dzikich zwierząt i ptaków.

W szerokim spektrum pogaństwa jest wielka rozmaitość tradycji. Odzwierciedla szeroki zakres duchowych doświadczeń, gdyż poganie wierzą, że każdy jest wyjątkowy, a zatem duchowość każdego z nas jest równie wyjątkowa. Niektórzy czczą wielu bogów i boginie, a ich imiona znane są z kart europejskiego folkloru i mitologii. Inni skupiają się na jednej Sile Życiowej bez konkretnej płci; jeszcze inni poświęcają się kosmicznej parze – Bogini i Bogu, czy Panu i Pani. Poganie cieszą się swoją różnorodnością, gdyż wierzą, że każdy powinien odnaleźć własną duchowość zgodnie z tym, co dyktuje cichy, wewnętrzny głos własnej duszy. Z tego powodu szanują wszystkie szczerze wyznawane religie i nie nawracają ani nie szukają nowych członków, zaś inne wyznania i ogólnie społeczeństwo proszą jedynie o tolerancję.

Pogańskie miejsca kultu możemy śmiało podzielić na dwa rodzaje. Pierwsze to świątynie, drugie to święte miejsca.

Różnią się one od siebie tym, że świątynie charakteryzuje wśród rodzimych sanktuariów ścisły związek z głównymi ośrodkami osadnictwa. Wszystkie kryte dachem przybytki bogów, których położenie pozwalają nam określić źródła pisane i archeologiczne, stały w miastach, grodach, dużych osadach bądź w bezpośrednim sąsiedztwie, tworząc integralną ich część.

Natomiast kręgi i place kultowe, Święte Gaje, kurhany i wzgórza też były związane z głównymi centrami danej ziemi czy okolicy, lecz dzieli je od nich pewien dystans.

Kilka dni temu do sieci trafiła informacja o planach wybudowania we Wrocławiu pierwszej w Polsce świątyni pogańskiej. Miałaby ona stanąć nieopodal miejsca, gdzie w przeszłości pierwsi Słowianie oddawali cześć swoim bogom. Co więcej, obiekt ma być nie tylko świątynią. Mieścić w nim ma się także centrum słowiańskiej kultury, które będzie szerzyło wiedzę na temat tego, w jaki sposób żyli i czym trudnili się przodkowie Polaków.

Organizacja Watra potrzebuje na ten cel 70 tys. zł, lecz nie trzeba było długo czekać na odzew zainteresowanych. Podobno do dziś zebrano już kilkanaście tysięcy.

Województwo dolnośląskie znane jest z obecności kultów pogańskich. W 1033 roku, w okresie tzw. Reakcji Pogańskiej, źródła informują o budowie świątyni we Wrocławiu na Ostrowiu Tumskim. Powstała tam budowla o wymiarach 9 x 4,5 metra, a jej część była zdobiona od wewnątrz dębowymi zaostrzonymi dranicami, tworzącymi palisadę. Inne zdobienia ścian wnętrza budynku to tzw. plecionki.

Czas powstania świątyni datuje się dzięki badaniom dendrochronologicznym na późną jesień 1032 i wczesną wiosnę 1033 roku. W środku odkryto również ofiarę zakładzinową pod belką podwalinową, którą była złożona w ofierze czaszka końska oraz naczynie ceramiczne. Wewnątrz znaleziono liczne fragmenty tkanin takich jak jedwab, len i wełna, które przewyższają swoją jakością znaleziska w innych wykopach wrocławskich. Niestety nie odnaleziono posągu, dlatego nie wiadomo, jakiemu Bogu poświęcona była ta świątynia. Czas funkcjonowania ośrodka kultu trwał jak na tamte warunki dość długo, bo do roku 1057. Wiadomym jest, że świątynia ta powstała na miejscu zniszczonego przez Wrocławian kościoła katolickiego, który znów powstał na miejscu jeszcze starszej świątyni pogańskiej sprzed przyjęcia przez Mieszka I chrześcijaństwa.

Publikacji poddane zostały wizualizacje dotyczące tego, jak miałaby wyglądać planowana świątynia, która swoją architekturą ma nawiązywać do starych słowiańskich miejsc kultu.

Planowany wygląd świątyni pogańskiej we Wrocławiu 15095637_974879235951590_804480108350608833_n

Planowany wygląd świątyni pogańskiej we Wrocławiu

W tym roku obchodziliśmy 1050. rocznicę chrztu Polski, ale jak się okazuje, pogaństwo wciąż jest obecne w naszym kraju. Fakt, że w ostatnich czasach coraz większą popularnością cieszy się powrót do wiary pogańskiej, nie jest dla nikogo nowością. Coraz częściej słyszy się o kolejnych stowarzyszeniach pogańskich, które chcą stać się oficjalne. Problem leży tylko w trudnościach, na jakie zapewne natrafią w drodze ku wyzwoleniu swojego wierzenia. Dziś pogaństwo w Polsce dla większości nadal jest czymś plugawym, złym i niechcianym. I mimo, iż ilość wyznawców wzrasta, silna klerykalizacja i wszechobecność katolicyzmu będzie walczyło z tym tak długo, jak długo będzie miało jeszcze jakąś siłę przebicia.

Agnieszka Kozera

Źródła:

zmianynaziemi.pl

Miedzynarodowa Federacja Pogańska

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 28 grudnia 2016 w Archeologia ziem polskich

 

Tagi: , , , , , , , ,

Istota pogaństwa na podstawie historii średniowiecznego grodu w Ryczynie (woj. dolnośląskie)

Odkryciem Ameryki nie będzie fakt, iż Polska nie od zawsze kipiała chrześcijaństwem, że

„[…] tysiąc lat temu nie witali się na wsi polskiej starcy pozdrowieniem: „Pochwalony Jezus Chrystus”, nie roiły się w niedzielę drogi od ludu spieszącego do kościoła, nie zbierały się w majowe popołudnia kobiety i dziewczęta pod figurami Matki Boskiej. Nic nie wiedziano o chrztach, ślubach czy egzekwiach. Nie znano dźwięków dzwonów kościelnych. W domu matka przed przekrajaniem bochenka chleba nie kreśliła na nim znaku krzyża. W wiosenne święta nie noszono jadła, by je ksiądz poświęcił. Świąt zimowych nie nazywano Gwiazdką, pieśni śpiewane w tych dniach nie były kolędami. […]” (Krzysztof Ożóg – „966. Chrzest Polski).

Nieobcy jest Polakom rok 966, kiedy to pierwszy władca – Mieszko, wskutek nacisków swojej gorliwie wierzącej żony Dobrawy, przyjął chrzest, a tym samym zapoczątkował krzewienie się chrześcijaństwa na terenie kraju. Nie każdy jednak skory był przyjąć tę wiarę od razu. Pomijając fakt, że wcześniej też musiało istnieć coś, w co ludzie wierzyli, czemu mogli zawierzyć swoje troski i na co zrzucić mogli brzemię codzienności. O religii sprzed chrześcijaństwa na terenie Polski mówi się „pogaństwo”. Jej wyznawcy – poganie – przed 966. rokiem byli zwykłymi wyznawcami kultu panującego na terenach Słowiańszczyzny. Po przyjęciu chrztu przez Mieszka stali się oni kimś zupełnie innym, reprezentowali grupy ludzi wzgardzonych, gorszego gatunku. W jednej chwili wyznawcy wszechobecnego na tym obszarze wierzenia stali się wrogami tych, którzy ulegli namowom władz z obawy przed byciem przeciwnym panującym normom, a później również – przed byciem potępionym.

I dziś, gdy słyszymy słowo „poganin”, wzdrygamy się myśląc, iż jest to zapewne osobnik wierzący w magię okultyzmu, odprawiający zakazane rytuały i wierzący w bóstwa, które nie istnieją. Czy tak naprawdę wiemy, kim są poganie? Pozwolę sobie po raz kolejny przytoczyć fragment książki Krzysztofa Ożóga „966. Chrzest Polski” traktujący o istocie pogaństwa w kraju sprzed tego wydarzenia:

 „Inna wtedy panowała wiara, innych przestrzegano obyczajów, Polska była pogańska.

Może łatwiej by nam było wyobrazić sobie ówczesne życie, gdybyśmy więcej o nim wiedzieli, gdybyśmy znali dokładnie wierzenia naszych przodków i z wiary ich wypływające obyczaje. Niestety! Chociaż nauka odsłania przed nami coraz więcej nie znanej dotąd przeszłości, pogaństwo polskie jest wciąż jeszcze dla nas pojęciem bardzo niejasnym.

Jeżeli wiemy, że ktoś jest katolikiem czy protestantem, mahometaninem czy buddystą, to tym samym wiemy już w zasadzie, w co on wierzy. Katolicyzm, protestantyzm, islam są bowiem określonymi systemami religijnymi, znanymi nam i w swoich najważniejszych formach – a tym bardziej w treści – jednakowymi w każdym kraju i w każdym społeczeństwie. Pogaństwo natomiast nie jest takim określonym systemem. Wyrazem tym określano różne kulty przedchrześcijańskie. Sama nazwa zrodziła się jeszcze w starożytności w cesarstwie rzymskim. Gdy mianowicie cesarze rzymscy wyrzekli się swych dawnych bogów i przyjęli chrześcijaństwo, które w ten sposób stało się religią panującą w państwie, po pewnym czasie zaczęli prześladować wyznawców dawnego kultu. Jedynie w odległych wioskach utrzymywała się stara wiara. Łacińską nazwą mieszkańców takich wiosek – „pagani” – zaczęto więc określać tych, którzy jeszcze nie nawrócili się na chrześcijaństwo. Ale w samym cesarstwie rzymskim w starożytności różne wyznawano kulty i nie wszyscy „pagani” wierzyli w to samo, choć na ogół wspólne im wszystkim było bałwochwalstwo, to znaczy oddawanie czci boskiej posągom uczynionym ręką ludzką, czyli bałwanom. W późniejszym języku zwano więc pogaństwem wszelkie kulty oparte na bałwochwalstwie, a także kult sił przyrody. W każdym jednak kraju owo pogaństwo wyglądało inaczej. Pogaństwo słowiańskie na pewno niewiele miało wspólnego z religią starożytnych Greków i Rzymian.

[…]

W świetle […] badań najbardziej pewnie wygląda powszechna w Słowiańszczyźnie wiara w najprzeróżniejsze demony: a więc nimfy wodne u źródeł, rzek i jezior, a także leśne, górskie i polne, zwane wiłami i brzeginiami, demony nieszczęścia i choroby, zwane jędzami, duszki domowe – skrzaty i ubożęta. Ten liczny zastęp drobnych półbóstw spełniał jednak według wierzeń ówczesnych ludzi […] dość ograniczone funkcje, choć o tyle ważne, że związane z wieloma przejawami codziennego życia. […] Obok wiary w rój drobnych istot mogących szkodzić człowiekowi, jeśli się ich nie zadowoli, znali jednak Słowianie i kult bogów decydujących o wielu ważnych sprawach, opiekujących się całą zbiorowością – tak zwanym plemieniem, wspomagających ludzi w pracy, podróży i na wojnie, a przede wszystkim odsłaniających na prośbę swych czcicieli przyszłość. Wydaje się, chociaż nie jest to rzeczą pewną i nie wszyscy badacze są co do tego zgodni, że każda organizacja terytorialna Słowian, każde plemię czciło jedno własne bóstwo. Bóstwu plemiennemu składali Słowianie ofiary, oczekiwali od niego przepowiedni. W miarę jednak jak zaczęto się zwracać do bóstwa nie tylko w sprawach publicznych, nie tylko z prośbami o dobre urodzaje czy o szczęśliwy wynik wojny, ale również w sprawach osobistych, stali się potrzebni specjalni ludzie, którzy by przyjmowali złożone ofiary, przeprowadzali wróżby i wyjaśniali ludziom wolę bóstwa. Tak powstał stan kapłański. […]”

To tylko wybrane fragmenty dotykające sensu pogaństwa. Wystarczą one jednak, by zobrazować czytelnikowi, że nie jest to wierzenie niebezpieczne, okultystyczne, nawołujące do wyznawania czarnych mocy, a po prostu oparcie codziennych wydarzeń życiowych na siłach Natury i zawierzenie siebie i swoich trosk przyrodzie. Czy było w tym coś złego?

Ten dość długi wstęp ma swój cel. Odnosi się on bowiem do śladów pogan, jakie zostały odkryte w Ryczynie (woj. dolnośląskie).

Ryczyn to dawny gród obronny, prawdopodobnie jeden z 15 grodów Ślężan, które wymienił ok. 850 r. geograf Bawarski. Jedynym śladem jego świetności są doskonale zachowane, kilkumetrowej wysokości wały. Po raz pierwszy wspomniano o nim w 1093 r. w czeskiej kronice Kosmasa, a do XIII w. pozostawał on jednym z najważniejszych grodów kasztelańskich. Według „Kroniki książąt polskich” w Ryczynie rezydowali biskupi wrocławscy, a w latach 1000-1010 przebywał tu podobno św. Andrzej Świerad – benedyktyński pustelnik i pierwszy kanonizowany Polak. Wraz z utratą znaczenia brodu przez Odrę i przejęcia funkcji administracyjnych przez Oławę i Brzeg, gród przestał pełnić swą rolę i w 1340 r. opustoszał, a jego teren przekazano dominikanom brzeskim. Sama wieś wraz z kościołem prawdopodobnie została zniszczona przez wojska Kazimierza Jagiellończyka w czasie wyprawy na Śląsk w 1474 r.

Prace archeologiczne przeprowadzone w latach 1958-1962 pod kierunkiem J. Kramarka z Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu wyjaśniły sposób konstrukcji wału i uściśliły położenie osad przygrodowych i cmentarzyska. Nie odpowiedziały jednak na pytanie o rolę grodu w początkach państwowości polskiej.

Tym zajęła się dr Magdalena Przysiężna–Pizarska z Zakładu Archeologii Uniwersytetu Opolskiego. Badania na tym terenie prowadzone były już w 2004 roku. Najpierw natknięto się na kurhany, dopiero dalsze wykopaliska pozwoliły ustalić, że znajdowały się one w obrębie wspominanych obwarowań. Prawdziwą rzadkością jest fakt składania zmarłych wewnątrz wczesnośredniowiecznego grodu. W tym przypadku sporą część osady przeznaczono na pole kurhanowe, które znajdowało się nota bene obok niewielkiego zbiornika wodnego.

Ceremonia pogrzebowa pogan była dość skomplikowana, lecz naukowcy są w stanie odtworzyć ten rytuał. Zaczynał się on od palenia ciał i przesypywania ich szczątków do popielnic, czyli ceramicznych urn, które w czasie ceremonii pogrzebowej umieszczano na drewnianych palach wbitych w powierzchnię kurhanów. Następnie zrzucano naczynia, by pozwolić im się rozbić a zawartości – rozsypać. Kapłani przykrywali szczątki warstwą gliny bądź deską i tak przygotowane groby przysypywano dodatkową warstwą ziemi.

Zbiornik wodny położony obok kurhanów miał z całą pewnością znaczenie kultowe – wodę czerpano z Odry, która przepływała w bliskim sąsiedztwie grodu. O tej koncepcji przekonuje tegoroczne znalezisko w postaci rytualnie utopionych w nim zwierząt. Do tej pory jednak zwierzęta odkrywane w pochówkach, składane w nich jako ofiary, były poćwiartowane. Sytuacja zmieniła się po lipcowym odkryciu – w kurhanie odnaleziono całe szkielety młodej krowy i konia. Nieprzypadkowy jest wiek zwierząt, gdyż w ofierze składano tylko młode osobniki.

Pochówki odkrywane na cmentarzysku poza grodem cechuje synkretyzm religijny. Są one bowiem bardzo różnorodne. Z czasem, równolegle do funkcjonowania kurhanów, na cmentarzysku obok grodu zaczęły pojawiać się inhumacje, czyli pochówki szkieletowe. Świadczy to o tym, że obrządek pogrzebowy nie zmienił się nagle, ale był procesem trwającym wiele lat. Przy okazji jest to dowód na to, że i pogaństwo samo w sobie nie zanikło natychmiast po przyjęciu przez kraj chrześcijaństwa, lecz przechodziło stopniową przemianę, systematycznie zabierającą jego wyznawców na katolicką stronę.

Z perspektywy daleko w głąb Wszechświata sięgającej historii – 1000 lat, to jak sekunda dzisiaj. Tyle też lat wstecz sięga opisywane odkrycie. Samo pogaństwo zaś – znacznie dalej. I mimo, iż czasowo to historia wcale nie tak odległa, dla Polski ma wielkie znaczenie. W końcu był to czas wielkiego przewartościowania, zostawienia za sobą pierwotnych kultów na rzecz religii, która szybko stała się najliczniej reprezentowaną na świecie.

Historia wierzeń sprzed chrześcijaństwa na terenach Polski jest niezwykle ważna, a każdy ślad prowadzący ku jej bliższemu poznaniu bardzo cenny. Nie ma ich dużo, dlatego tak istotne jest szczegółowe badanie znalezisk, na które naukowcom udaje się natrafić. O pogaństwie wiemy niedużo. Wersji jest tyle, ilu ludzi, którzy o nim piszą. Jest to więc wciąż otwarta, niezapisana księga, którą coraz trudniej będzie zapełnić wiarygodnymi informacjami. Czas nie działa na naszą korzyść, lecz miejsca takie jak gród ryczyński dają nadzieję na ciąg dalszy poszukiwań śladów dawnej – tak źle dzisiaj pojmowanej pod względem religii – Polski.

Agnieszka Kozera

Odnośnik do academii.edu: Istota pogaństwa na podstawie historii średniowiecznego grodu w Ryczynie (woj. dolnośląskie)

Źródła: http://www.naukawpolsce.pap.pl

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 10 września 2016 w Archeologia ziem polskich

 

Tagi: , , , , , , , ,

Siódma edycja projektu „Prospekcja Małopolski” odkrywa kolejne tajemnice Niecki Nidziańskiej

W dniach 26-28 czerwca br. odbyła się siódma edycja projektu „Prospekcja Małopolski”, który od 2015 roku realizowany jest w ramach programu naukowego „Ukryte krajobrazy kulturowe zachodniomałopolskich wyżyn lessowych. Metody niedestrukcyjne w archeologicznym studium osadniczym”. Przesięwzięcie finansowo wspiera Narodowe Centrum Nauki, a jego celem jest nieinwazyjne badanie dawnych śladów działalności człowieka przy zastosowaniu metod teledetekcyjnych i geofizycznych. Za sterami awionetki badającej teren, tj. Nieckę Nidziańską na pograniczu woj. małopolskiego i świętokrzyskiego, siedział pilot i archeolog Krzysztof Wieczorek, a zdjęcia wykonywano w obrębie znanych stanowisk archeologicznych, jak również w obszarach, na których do tej pory nie odnotowano dawnej działalności człowieka.

Wg Piotra Wronieckiego, jednego z incjatorów projektu, prospekcja lotnicza, czyli wykonanie rozpoznania z lotu ptaka, jest metodą bardzo ekonomiczną i zdecydowanie szybszą od tradycyjnych archeologicznych badań powierzchniowych. Te ostatnie polegają na przejściu przez pola tyralierą w poszukiwaniu drobnych zabytków spoczywających na powierzchni ziemi – głównie fragmentów naczyń ceramicznych.

Ślady działalności człowieka – m.in. w postaci zarysów domostw czy murów – są widoczne z lotu ptaka dzięki wyróżnikom wegetacyjnym, czyli odróżniającym się kolorystycznie zbożom lub trawom bądź dzięki wysokościom pól uprawnych. Tam, gdzie ziemia kryje mury lub inne obiekty, zboże rośnie mniej urodzajnie, niż obok. Znając takie prawidłowości, eksperci wypatrują z góry zarysów dawnych zabudowań czy fortyfikacji. W ostatnich badaniach pomogła susza panująca w tej części kraju. Spowodowała ona, że kolory zboża silnie między sobą kontrastowały, a zarysowujące się na polach ślady widoczne były wyraźniej, niż zwykle. I tak na przykład wyróżniki roślinne w przypadku większości roślin najlepiej są widoczne na przełomie czerwca i lipca. Zimą uwypukla się natomiast rzeźba terenu. Nie bez znaczenia jest pora dnia – rano, gdy słońce jest nisko, cienie są długie i lepiej widać np. wyróżniki roślinne w zbożu. Znaczące są też wiosenne i jesienne deszcze, ujawniające wolniej schnące w stosunku do otoczenia obiekty.

 

Wyróżniki naturalne

Rycina przedstawia wyróżniki naturalne: tam, gdzie pod ziemią występuje np. mur, roślinność jest mniej bujna. Tam, gdzie występuje wykop, rośliny rosną lepiej.

 

Dzięki tym zasadom archeolodzy lotniczy uchwycili dużą liczbę nowożytnych zabudowań folwarcznych oraz jedno zabudowanie pałacowe lub dworskie, które mogło być wykorzystywane nawet do początków XX w. Ważne jest, że tego typu pozostałości często nie są odnotowywane przez wojewódzkich konserwatorów zabytków.

W rejonie Nowego Korczyna zaś naukowcy dostrzegli zarys konstrukcji, która nie miała dotychczas analogii na terenie Polski. Jej plan stanowi kopułowaty prostokąt o długości 100 na 30 m. Z lotu ptaka widać też ślady fosy. Badacze przypuszczają, że całość otaczała palisada. Do tej pory podobne obiekty znajdowano w Wielkiej Brytanii i pochodziły one z czasów pradziejowych.

W okolicy Rosiejowa autorzy badania znaleźli też nieznany, monumentalny grobowiec drewniano-ziemny z okresu neolitu, czyli sprzed ok. 6 tys. lat. W zarysie przypomina on bardzo wydłużony trapez mierzący ok. 80 m długości. Wiadomo jest, że w tego typu konstrukcjach składano z reguły jedną osobę.

Uzyskano też szerszy obraz dotyczący okolicy Bronocic – osady neolitycznej, która zasłynęła z najstarszego znanego na świecie przedstawienia wozu, które ma ponad 5,5 tys. lat, odkrytego na naczyniu ceramicznym. Na pobliskich polach znaleziono mnóstwo obiektów, które z pewnością związane są z pradziejową i bardzo intensywną działalnością ludzi.

Piotr Wroniecki uważa, że rola archeologii lotniczej jest wciąż niedoceniana. Podczas siedmiu lat prospekcji realizowanej w ramach omawianego projektu oraz dzięki zaangażowaniu wielu osób udało się wykonać kilka tysięcy zdjęć, które ujawniły ponad 300 miejsc z podziemnymi strukturami archeologicznymi. Niektóre z odkryć ukazują nieznane wcześniej rozległe stanowiska pradziejowe czy z epoki żelaza, opuszczone późnośredniowieczne osady, grodziska średniowieczne oraz rozbudowane obronne osiedla z epoki brązu i neolitu. Naukowiec twierdzi, że ani zastosowanie dronów, ani lotniczego skanowania laserowego nie zastąpi zdjęć wykonywanych z pokładu samolotu, gdyż jest to inna metoda, która daje odmienne efekty. Jak zaznacza, archeologia lotnicza jest dziedziną bardzo efektywną i ekonomiczną, a usystematyzowany program nalotów mógłby kardynalnie przyczynić się do zmiany wizji pradziejowej mapy Polski.

W czasie pierwszej edycji akcji „Prospekcja Małopolski” w 2010 roku powstał też film dokumentalny pt. „Czy leci z nami archeolog”, który wyjaśnia, czym jest archeologia lotnicza i jaka jest historia tej metody.

 

Opracowanie: Agnieszka Kozera

Źródła:

http://www.naukawpolsce.pap.pl

http://www.archeolot.pl

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 25 lipca 2016 w Archeologia lotnicza

 

Tagi: , , , , , , , ,

Barwna historia kopalni „Staszic” w Rudkach (woj. świętokrzyskie)

Nie od dziś wiadomo, jak bogatą historią cieszy się starożytna metalurgia i górnictwo na terenie województwa świętokrzyskiego. Niejednokrotnie na blogu pisałam o starożytnym hutnictwie występującym na tym terenie, głównie zaś na obszarze gminy Nowa Słupia. To tam odbywają się coroczne Dymarki Świętokrzyskie traktujące o tym, jak wytapiano żelazo 2 tys. lat temu, to tam znajduje się Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego i to na tym terenie od lat trwają badania nad ich eksploracją i zachodzącymi na nich procesami górniczo-hutniczymi.

Kopalnia w Rudkach, nazwana później kopalnią „Staszic”, sięga swoją historią początków naszej ery. Zlokalizowana w małej wsi w województwie świętokrzyskim, przez wiele lat była jednym z najważniejszych ośrodków przemysłowych tego rejonu. Prowadzona na szeroką skalę eksploracja i wydobycie zapisało się w dokumentach na przestrzeni całego kraju. Jednak po kolei.

Opisywana kopalnia pochodzi z I-III w. n.e. i jest najstarszą znaną podziemną kopalnią rud na ziemiach polskich. Wydobywany surowiec wykorzystywany był wtedy głównie do wytapiania żelaza w piecach dymarskich zwanych dymarkami, których pozostałości znajdują się we wcześniej wspominanym Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego w Nowej Słupi. O samym zaś procesie można dokładnie przeczytać tutaj –>

Rozwiązanie tajemnicy starożytnych metalurgów

Tereny te znajdowały się bowiem na słynnym szlaku żelaznym. Interesowano się wtedy jednak głównie syderytem, gdyż minerał ten zawiera 47,98% żelaza, dlatego wykorzystywany był do jego otrzymania. Jednak historia eksploatacji tego złoża dwa tysiące lat temu jest znana dość fragmentarycznie, gdyż nie prowadzono wtedy żadnych systematycznych badań. Nie wiadomo, co działo się z kopalnią przez setki następnych lat. Nie ma na ten temat żadnych dokumentów, nie zachowały się żadne informacje. Istnieją jednak przypuszczenia, że wydobycie złóż było tu prowadzone między IX a XI wiekiem, kiedy to tereny te były właśnością rodów posiadających herb w postaci „kopasu”, czyli pierwotnej formy kilofa wykonywanego z jelenich rogów, stosowanego przez starożytnych górników rudnych właśnie spod Łysej Góry, który to identyfikowany jest z ogólną nazwą narzędzi rolniczych. Od niego też wziął swoją nazwę w XI wieku tamtejszy cech górniczy – Kopasynowie.

Nie wiadomo, co działo się w latach późniejszych. Następne dane o wydobyciu rud żelaza pochodzą dopiero z przełomu XVII/XVIII wieku, lecz są one bardzo skąpe. Dowodem na to są wyrobiska pochodzące z tego okresu, na które natrafiono w czasie współczesnej już eksploracji. Złoże zaprzestano wydobywać prawdopodobnie właśnie w XVIII w. Na jakiś czas poszło ono w zapomnienie.

Współczesny okres eksploatacji rozpoczął się w 1925 r. po zwróceniu na nie uwagi przez geologa Jana Samsonowicza w 1923 r., który stwierdził tu rozległy teren wcześniejszego wydobywania rud żelaza. Podjęte zostało ich wydobycie, które doprowadziło do odkrycia na głębszych poziomach siarczków żelaza. Stały się one wtedy podstawową wydobywaną kopaliną. Piryt zaczęto tu kopać dokładnie w 1933 roku, kiedy to działalność rozpoczęło Przedsiębiorstwo Rochra i Pachockiego Firmy Polrud. To był pierwszy zalążek zakładu, który w 1937 r. został upaństwowiony i otrzymał nazwę Państwowej Kopalni Rudy „Staszic”. Początkowo, natrafiając na minerał pod warstwami syderytu, robotnicy nie mieli pojęcia do czego się dokopali, lecz eksploatowali wyrobiska wykorzystując go jako podsypkę między tory. Dopiero później wydano rozkaz o wykopaniu całości złoża i odesłanie go do Krakowa. W latach 40tych XX w. kopalnia dawała około 1,6 % światowego wydobycia rud pirytowych.

W trakcie prowadzonej eksploatacji, na głębokości ok. 36 m, natrafiano na ślady wcześniejszej działalności górniczej, stare zroby, zaciśnięte i otwarte wyrobiska oraz narzędzia. Nie zachowała się jednak dokumentacja tych znalezisk gromadzonych przed II. wojna światową. Identyfikowano wśród nich takie, które datowano na okres wpływów rzymskich lub wczesnośredniowieczne oraz młodsze. W 1956 roku natrafiono w kopalni, na głębokości 16-18 m poniżej współczesnej powierzchni terenu, na dawne, zaciśnięte wyrobiska, które zostały szczegółowo zbadane. Datowanie izotopowe pozwoliło na ustalenie, że pochodzą one z okresu I – III w n.e.

W okresie okupacji Niemcy prowadzili tu gospodarkę rabunkową, nadal wydobywali piryt, który wykorzystywali do produkcji kwasu siarkowego. Rozbudowali część Górnego Osiedla, powstały drewniaki dla pracowników, ściągano na roboty przymusowe ludzi z pobliskich terenów. Gdy zbliżał się front od Wschodu, Niemcy całkowicie zatopili kopalnię, wszystkie maszyny znalazły się pod wodą. Zaraz po wyzwoleniu część pracowników na własną rękę zaczęła przystępować do pracy i odwadniać miejsce wydobycia surowców. Kopalnia stała się jedynym zakładem na przestrzeni 20 kilometrów między Kielcami, Starachowicami i Ostrowcem, który dawał tu zatrudnienie, będąc zarazem najbardziej prężnym ośrodkiem przemysłowym.

Problemy zaczęły się, gdy w rejonie Tarnobrzegu zaczęto wydobywać siarkę. Zapotrzebowanie na kopaliny z Rudek stało się tak małe, że w 1971 roku kopalnia zakończyła swoją działalność.

Na przełomie lat 1970-1980 ujawniono, iż w Rudkach, poza pirytem i syderytem wydobywano również uran. Pod przykrywką kopalni rud żelaza, na potrzeby ZSRR zaczęto wydobywać promieniotwórczy pierwiastek, którego Związek Radziecki potrzebował do produkcji bomby atomowej. Całość wydobytego surowca przekazano kopalni w Kowarach (woj.dolnośląskie), która była największą i najdłużej prowadzącą działalność wydobywczą uranu kopalnią w Polsce. Szacuje się, że z Rudek trafiło tam 5 tys. ton rudy uranu.

Wiadomo, iż wydobycie to owiane było wielką tajemnicą. Robotnicy nie zdawali sobie sprawy z tego, co kopią. Nikt nic nie wiedział, dopóki w ostatnich latach działalności kopalni ktoś nie puścił w obieg informacji o nielegalnej eksploatacji. To wywołało burzę wśród mieszkańców i pracowników. Zaczęto pisać petycje i podania o potraktowanie roboników, będących już wtedy na emeryturze, jako pracujących w skrajnie niebezpiecznych warunkach. Miało to na celu podniesienie im emerytur, jednak sprawa rozeszła się po kościach i została przegrana.

Na temat kopalnictwa i przeróbki uranu w Polsce narosło wiele legend i zwyczajnych plotek. Wiąże się to z niewielką, czy wręcz śladową wiedzą społeczeństwa wynikającą z nałożonego przez władze, praktycznie do lat dziewięćdziesiątych, niemalże całkowitego embarga na informacje o wydobyciu pierwiastków promieniotwórczych. Oczywiście, nigdzie na świecie danych na ten temat nie udostępnia się zbyt chętnie, jednak w krajach byłego bloku wschodniego zjawisko to osiągnęło wręcz absurdalny wymiar. Dodatkową trudność w dotarciu do w miarę wiarygodnych materiałów archiwalnych stanowi fakt, że okres aktywności górniczej przypada na lata 1948-1973, a więc czasy, gdy tablica z zakazem fotografowania zdobiła budynek najmniejszej nawet stacji kolejowej. Niestety w wielu materiałach dane dotyczące polskich kopalń uranu mają charakter bardzo ogólnikowy i niepełny. Stąd też dość mała ilość informacji na temat wydobywania samego uranu w Rudkach. Wiedzę o tym traktującą posiadają już praktycznie tylko nieliczni, którzy zostali przy życiu, a którzy w kopalni pracowali i mogą powiedzieć o tym coś więcej. Poza tym nie ma żadnych zapisanych, konkretnych danych.

Istnienie kopalni podziemnej wskazuje, że rudy występujące w tym złożu uważane były za szczególnie cenne. Była ona głównym źródłem surowca dla rozwiniętego w tym okresie na dużą skalę hutnictwa żelaza. Uważano początkowo, że podstawowym surowcem był hematyt. Jednakże w sąsiedztwie stanowisk żużla znajdywane są ślady prażenia rudy w postaci okruchów maghemitu. Skąpość informacji o wydobywaniu rud żelaza występujących w tym rejonie jest zastanawiająca, zważywszy na ich wysoką jakość. Czyżby z tego powodu kopalnia była „utajniona”?

Pozostałości po kopalnictwie uranu, głównie hałdy, nie stanowią większego zagrożenia ekologicznego, choć znane są przypadki wykorzystywania materiału skalnego ze zwałowisk w budownictwie przez miejscową ludność. Mówi się, że na terenie byłej kopalni można jeszcze natrafić na kryształki pirytu lub pozostałości innych siarczków. Wstęp jest tam jednak wzbroniony, a teren częściowo przejęty został przez inne zakłady przemysłowe, które utworzono w ostatnich latach.

Kopalnia w Rudkach skrywa wiele tajemnic. Im dalej jednak posuwamy się w czasie, tym trudniej będzie się czegokolwiek dowiedzieć, gdyż jak wspomniałam, jedynymi źródłami informacji są w tej chwili ludzie, którzy tam pracowali. Nie zachowały się żadne fotografie, nikt nie prowadził zapisków na temat wywożonego i nielegalnie wydobywanego pierwiastka. Te niewielkie, dotychczasowe ilości informacji na jej temat być może staną się więc jedynymi, jakie dane nam będzie poznać.

Agnieszka Kozera

Wnętrze kopalni

Wnętrze kopalni

Wnętrze kopalni

Odnośnik do academii.edu: Barwna historia kopalni „Staszic” w Rudkach (woj. świętokrzyskie)

Źródła:

http://www.nowaslupia.pl

http://www.history-of-mining.pwr.wroc.pl

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 20 lutego 2016 w Archeologia ziem polskich

 

Tagi: , , , , , ,

Wiemy co odziedziczyliśmy po neandertalczykach

Co mamy z neandertalczyka

Rys. NBC Science

 

Od sześciu lat naukowcy wiedzą, że ludzkie DNA zawiera od 1 do 4% genomu neandertalczyka. Dokładnie o badaniach nad tymi powiązaniami pisałam w artykule sprzed prawie dwóch lat:

Neandertalczyk – wskutek czego i kiedy tak naprawdę wyginął?

Nieznane były jednak wtedy cechy, które mogliśmy po nich odziedziczyć. Dziś nauka wie na ten temat więcej.

Aby poznać w jaki sposób neandertalskie DNA wpłynęło na funkcjonowanie współczesnego człowieka, naukowcy z Vanderbilt University, pod dowództwem Johna Capra – głównego autora pracy badawczej – wykorzystali bazę danych zawierającą 28 tys. pacjentów, których próbki oraz elektroniczne karty zdrowia zostały połączone anonimowo. Dane te zaczerpnięto z e-MERGE, czyli Electronic Medical Records and Genomic Network – projektu finansowanego przez amerykański Narodowy Instytut Ludzkiego Genomu. Pozwoliły one określić naukowcom, czy osoby znajdujące się w bazie były kiedykolwiek leczone m.in. z powodu chorób serca, zapalenia stawów lub depresji. Uczeni przeanalizowali ich genomy, by zidentyfikować DNA neandertalczyka występujące u każdego z osobna. Porównując dwa zestawy danych mogli sprawdzić, czy i jak u danej osoby poszczególny fragment neandertalskiego DNA wpływał na jej fizjologię i czy można go powiązać z danymi medycznymi pochodzącymi z karty zdrowia konkretnego pacjenta.

Wyniki potwierdzają, że neandertalskie dziedzictwo ma subtelny, ale istotny wpływ na współczesną biologię człowieka. Istnieją bowiem powiązania między materiałem genetycznym naszego kuzyna a ludzkim układem odpornościowym, nerwowym, skórą, rozwojem mózgu i rozmnażaniem się naszego gatunku. Okazało się, że określony fragment neandertalskiego DNA znacznie zwiększa ryzyko uzależnienia od nikotyny. Krzepliwość krwi to kolejna cecha. Nasi przodkowie mogli na niej skorzystać, ponieważ ich organizmy lepiej radziły sobie z nowymi zarazkami. Rany szybciej się uszczelniały, co zapobiegało wnikaniu patogenów do wnętrza ciała. Dziś wariant zwiększający krzepliwość krwi stał się szkodliwy dla współczesnego człowieka – zwiększa ryzyko udaru mózgu, zatorowości płucnej i powikłań ciążowych.

Geny neandertalczyka wpłynęły na kolor naszej skóry, oczu, skłonność do gromadzenia nadmiaru cholesterolu i rozwoju alergii. Zastrzega się jednak, że to ostatnie wymaga jeszcze potwierdzenia. Kilka wariantów genów pochodzących od neandertalczyka wpływa na depresję: niektóre działają ochronnie, inne wręcz przeciwnie – zwiększają ryzyko jej występowania.

Wyniki naukowców potwierdzają wiele dotychczasowych teorii. Jedna z nich sugerowała, że materiał genetyczny od neandertalczyków ma wpływ na komórki naskórka zwane keratynocytami, które pomagają chronić skórę przed uszkodzeniem z powodu wpływów środowiska, np. promieniowania UV czy patogenów. Nowe analizy pozwalają sądzić, że niektóre warianty DNA neandertalskiego faktycznie wpływają na biologię naszej skóry, zwłaszcza na ryzyko powstawania na niej chorobowych zmian, do których prowadzi ekspozycja na słońce, a których przyczyną są właśnie nieprawidłowe keratynocyty.

Według badaczy warianty genów przekazane nam przez neandertalczyka jeszcze 40 tys. lat temu mogły nieść ze sobą korzyści adaptacyjne, kiedy Homo sapiens przeniósł się w zupełnie nowe, odmienne środowisko niż gorąca Afryka. Były tam zupełnie inne patogeny i poziom ekspozycji na słońce. Prawdopodobnie w czasie migracji na nowy teren (z Afryki do Europy) rodzaj ludzki wzbogacił się o geny populacji neandertalskiej, która już zamieszkiwała te obszary. Wśród adaptacji jest między innymi jaśniejsza skóra, bardziej nadająca się do produkowania witaminy D ze światła słonecznego.
Pozytywną konsekwencją było też coraz doskonalsze przystosowanie naszych przodków do środowiska m.in. dzięki ulepszaniu naszej obrony przed patogenami czy metabolizmu nowych rodzajów pokarmu.

Wizerunek neandertalczyka uległ pozytywnej zmianie, gdyż nie traktuje się go już jako zwykły prymitywny podgatunek człowieka. Coraz to nowe badania pokazują, że jest inaczej. Z drugiej jednak strony to, co zostawił nam w genetycznym spadku, nie do końca napawa optymizmem, gdyż są to głównie powiązania dotyczące skłonności do negatywnych nawyków, uzależnień i chorób neurologicznych.

Nie jest to jeszcze koniec badań. Do przeanalizowania wciąż zostało sporo neandertalskiego genomu, co w przyszłości może ujawnić kolejne, niespodziewane powiązania współczesnych ludzi z naszymi przodkami.

Agnieszka Kozera

Odnośnik do academii.edu: Co odziedziczyliśmy po neandertalczykach?

Źródła:

http://www.national-geographic.pl

http://www.spidersweb.pl

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 13 lutego 2016 w Paleoantropologia

 

Tagi: , , , , ,

Pochówek łucznika sprzed ok. 4 tys lat odkryty przez… borsuka

Na dobrą sprawę odkrycia archeologiczne borsuków nie są nowością. Zdarza im się to dość często, bo wszyscy wiemy jaką działalnością się te zwierzaki trudnią. W trakcie żłobienia nor lub wykopywania jam do celów mieszkalnych często natrafiają na archeologiczne stanowiska, które w mniejszy lub większy sposób, wskutek nieświadomości, niszczą, naruszajac często ważne konstrukcje i warstwy będące niekiedy jedyną możliwością na wydatowanie znaleziska. Tym razem obyło się bez większych ingerencji ssaka w artefakt.

Do odkrycia doszło na wojskowych terenach w pobliżu Netheravon, ok. osiem kilometrów na północny-wschód od Stonehenge. Borsuk wydobył na powierzchnię ziemi fragmenty glinianej urny. Reszty dokonali archeolodzy.

Okazało się, że zwierzak naruszył kopiec grobowy, w którym najprawdopodobniej pochowany był łucznik i/bądź wytwórca łuczniczego wyposażenia. Świadczą o tym urna z epoki brązu, na której niestety odznaczyły się ślady pazurów odkrywcy, ale także brązowa piła, miedziane dłuto z bardzo dobrze zachowaną kościaną rękojeścią, kamienny karwasz – rodzaj ochraniacza zakładanego na przedramię oraz kamienie wykorzystywane do prostowania zakończeń broni drzewcowej.

Zabytki datowane są na 2200-2000 r. p.n.e. i pozostają jednymi z najbardziej wyjątkowych, na jakie archeolodzy kiedykolwiek zostali naprowadzeni przez borsuki.

Agnieszka Kozera

Fragmenty ceramiki pochodzące z urny

Fragmenty ceramiki pochodzące z urny

Ślady pazurów widoczne na płytkach ceramicznych

Ślady pazurów widoczne na płytkach ceramicznych

Zdjęcia pochodzą ze strony http://bbc.com

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 11 lutego 2016 w Archeologia świata

 

Tagi: , , , , , , , ,

Podsumowanie roku 2015 – najważniejsze odkrycia archeologiczne

Godzina 00:53, dnia 1. stycznia 2016 roku. Za nami rok 2015. Jak zawsze amerykański magazyn „Archeology” przygotował zestawienie najważniejszych i najciekawszych zdaniem redakcji odkryć, o których dowiedzieliśmy się w trakcie minionych dwunastu miesięcy. Tak jak w przypadku podsumowania z roku 2014 —>

Podsumowanie roku 2014 – najważniejsze odkrycia archeologiczne

tak i w tym są one losowe i nie przypisano im żadnej hierarchii wartości.

Homo naledi

Na początku września tego roku świat obiegła wiadomość o odkryciu nieznanego dotychczas gatunku ludzkiego. Niezwykłą skarbnicę kości bliżej wtedy niezidentyfikowanego gatunku uczeni znaleźli w jaskini Rising Star, 50 km od Johannesburga. Było to ponad 1500 kości i zębów pochodzących od co najmniej 15 osobników – kobiet, mężczyzn i dzieci. Tak wiele szczątków wymarłych homininów to odkrycie niezwykłe, gdyż zazwyczaj paleoantropolodzy muszą cieszyć się z paru kości i pojedynczych zębów, a szkielety mające tylko 40 proc. kości zwane są już kompletnymi. Międzynarodowy zespół badaczy uznał, że szczątki te należą do nieznanego, bardzo prymitywnego gatunku człowieka i nadał mu nazwę gatunkową Homo naledi. Naledi to „gwiazda” w języku Sesotho i nawiązanie do nazwy jaskini, w której szczątki zostały odnalezione.

Homo naledi miał mieszankę cech „ludzkich” i „małpich”, co jest typowe dla wczesnych ludzi i późnych australopiteków. Jednak zdaniem odkrywców zestaw tych cech jest w przypadku ludzi z jaskini Rising Star odmienny niż u innych homininów, co pozwala uznać ich za nieznany dotąd gatunek. I tak istoty te miały mały mózg o objętości około 500 cm sześć., a więc porównywalny ze współczesnymi gorylami. Ich zęby były małe i proste, jak u Homo habilis. Homo naledi miały też prymitywny, „małpi” tułów, a także stosunkowo nowoczesne dłonie zdolne do tworzenia narzędzi, ale za to z dość mocno wykrzywionymi palcami, tak jak u małp spędzających dużo czasu na drzewach. Stopy i kostki Homo naledi były natomiast świetnie dostosowane do chodzenia w postawie wyprostowanej.

Naukowcy, którzy dokonali znaleziska nie są w stanie podać jak dawno żyły te istoty. Mogli oni być jednym z pierwszych z naszego rodzaju żyjacych w Afryce do trzech milionów lat temu. Specjaliści uważają, że może być to osobnik przejściowy między prymitywnymi dwunożnymi naczelnymi a ludźmi.

Niezwykle bogaty zestaw kości Homo naledi

Zestaw kości Homo naledi

Rekonstrukcja czaszki nieznanego dotąd gatunku

Rekonstrukcja czaszki nieznanego dotąd gatunku

Pradawna sztuka jaskiniowa Azji

Dotychczas wydawało się, że to w Europie narodziła się sztuka. Tu znaleziono najstarsze, naskalne malowidła sprzed 35-40 tys. lat i sądzono, że tak starych nie ma nigdzie indziej. Pogląd ten uległ zmianie, kiedy w Indonezji odkryto obrysy dłoni liczące aż 39 900 lat, co uczyniło je najstarszymi na świecie malowidłami tego typu. Z kolei obrazy przedstawiające zwierzęta – głównie babirussy, czyli ssaki przypominające świnie, odkryte razem z obrysami dłoni –  oszacowano na 35 400 lat, czyli mniej więcej na tyle, ile liczą sobie podobne malowidła z europejskich jaskiń. Odkrycie to zmieniło zamysł, iż to Europa jest prekursorem sztuki. Tym samym Azja pokazała, jak wiele tajemnic z nią związanych nas jeszcze czeka, gdyż twierdzi się, że to nie koniec malowideł tego typu na tym terenie.

Rysunki naskalne odnalezione w Azji

Malowidła z indonezyjskiej jaskini

Odbicia dłoni w indonezyjskiej jaskini

Celtyckie skarby z Lavau

Wspomniane skarby pochodzą z odkrytego grobowca celtyckiego księcia, który wraz z nimi został pochowany. Pochówek datowany jest na V r. p.n.e. i ma 14 km² powierzchni, co czyni go największą odkrytą dotąd komorą grobową z tego okresu. Wśród licznych darów znajduje się ogromny krater z brązu o średnicy około 1 m służący do mieszania wina z wodą. Jego rączki są zdobione pięknie wykonanymi głowami greckiego boga Acheloosa, a na brzegach naczynia widać pyski lwów. We wnętrzu krateru archeolodzy znaleźli m.in. świetnie zachowane ojnochoe, czyli greckie naczynie do nalewania wina z czarnofigurową dekoracją charakterystyczną dla wyrobów z Attyki, którego rysunek przedstawia Dionizosa leżącego pod winoroślą oraz towarzysząca mu niewiastę. Na naczyniu są także zdobienia wykonane ze złota.

W ocenie archeologów przedmioty te należą do najwspanialszych znalezionych dotąd w pochówkach ówczesnej celtyckiej elity.

Głowa Acheloosa jako rączka krateru

Głowa Acheloosa jako rączka krateru

Ojnochoe z Dionizosem

Ojnochoe z Dionizosem

Złocony brzeg ojnochoe

Złocony brzeg ojnochoe

DNA niewolników pochowanych na wyspie Świętego Marcina na Karaibach

Szkielety kobiety i dwóch mężczyzn pochowanych ponad 300 lat temu odkryto przypadkiem podczas prac budowlanych w 2010 r. Pochowani w jednym grobie w wieku od 25 do 40 lat zmarli około roku 1600. Ich szczątki zachowały się w dość złym stanie za sprawą ciepłego i wilgotnego klimatu wyspy. Wszyscy troje urodzili się w Afryce, na co wskazywało m.in. ich kunsztownie szlifowane uzębienie. Międzynarodowy zespół naukowców uzyskał z korzeni zębów słabo zachowane DNA, a porównania z informacjami o współczesnym DNA pozwoliły stwierdzić, że jeden z mężczyzn pochodził z plemienia zamieszkującego dzisiejszy Kamerun, należącego do grupy językowej Bantu, a dwie pozostałe osoby pochodziły z terenów dzisiejszej Nigerii lub Ghany.

Najstarsze kamienne narzędzia

Kamienne wyroby mające około 3,3 mln lat odkryto niedaleko jeziora Turkana w Kenii. Wyprzedzają one o pół miliona lat najstarsze skamieniałości zaliczane do rodzaju Homo. Wydają się więc być dziełem australopiteków albo innych wczesnych homininów. Narzędzia zapewne służyły do szybkiego oddzielania mięsa od kości i do wydobywania z wnętrza kości szpiku, o czym świadczą odnalezione w pobliżu żebro zwierzęcia wielkości krowy i kość udowa antylopy, które były poznaczone nacięciami pozostawionymi właśnie przez narzędzia kamienne. W pobliżu nie odkryto jednak żadnych śladów wytwarzania narzędzi, co może oznaczać, że australopiteki przyniosły je ze sobą, wędrując w poszukiwaniu padliny.

Pochówek rysia z naszyjnikiem

Rodzime kultury starożytnej Ameryki Północnej wyrażały ścisły związek zwierząt w ich sztuce i rytuałach. We wspomnianym pochówku odnaleziono ​​niemal kompletny szkielet należący do małego rudego rysia w wieku 4-7 miesięcy. Kości nie wykazały żadnych oznak urazu, co oznacza, że mały prawdopodobnie zmarł z przyczyn naturalnych, być może z niedożywienia. Wraz z kośćmi odznaleziono również cztery koraliki i dwa rzeźbione wizerunki zębów niedźwiedzia, które odnajdywano także w ludzkich pochówkach. Ów przedmiot pokazuje jak ważne dla ludzi tamtejszych terenów były zwierzęta, skoro organizowano im nawet pogrzeby i chowano je samotnie w swoich własnych kopcach.

Naszyjnik rysia

Naszyjnik odnaleziony w pochówku rysia

Dziewczyna z Egtved

W 1921 roku archeolodzy znaleźli i odkopali w pobliżu duńskiego miasteczka Egtved miejsce pochówku oraz trumnę z ciałem nastoletniej dziewczyny w wieku 16-18 lat. Znalezisko datowane jest na 3,400 lat, a samą odnalezioną nazwano Dziewczyną z Egtved. Jej szczątki są bardzo dobrze zachowane pomimo zmian środowiska i kwaśnej gleby na terenie pochówku. W ostatnich miesiącach ciało posłużyło do badań i analiz naukowców dokonanych na podstawie badań zębów, włosów, paznokci oraz fragmentów mózgu i oczywiście ubrań oraz samej trumny. Dziewczyna została pochowana w wełnianej odzieży, bluzce oraz krótkiej spódnicy, a obok jej głowy znaleziono pojemniczek ze skremowanymi szczątkami dziecka, którego wiek oszacowano na około sześć lat. Dzięki badaniom biochemicznym i biomolekularnym zespół złożony z naukowców reprezentujących różne dziedziny naukowe był w stanie prześledzić pochodzenie znalezionej dziewczyny oraz ustalić niektóre szczegóły z jej życia. Ta możliwość poznania nawyków nastolatki sprzed tysiącleci stanowiła więc bardzo ważną okazję do nauczenia się czegoś o samych ludziach tamtych czasów oraz o ich codziennej egzystencji lub wierzeniach.

Na podstawie proporcji różnych izotopów strontu w szkliwie z zęba trzonowego żuchwy należącej do znalezionej dziewczyny oraz surowców użytych do wytworzenia jej ubrań ustalono, że pochodzi ona spoza Półwyspu Jutlandzkiego w dzisiejszej Danii. Nici z wełny, z której powstały ubrania zmarłej sugerują, że przed przybyciem do Danii mogła ona mieszkać w Schwarzwaldzie, w południowo-zachodnich Niemczech, około 800 kilometrów na południe od Egtved.

Dziewczyna z Egtved

Dziewczyna z Egtved

Najstarsze precle

Badacze prowądzący prace wykopaliskowe na stanowisku Danube Market w Regensburgu w Bawarii odkryli zwęglone kawałki dwóch precli, trzech bułek i rogalika datowanych na XVIII wiek. Znaleziska, które obecnie zobaczyć można na wystawie w Muzeum Historycznym w Ratyzbonie, datowane były metodą radiowęglową na okres między 1700 a 1800 rokiem. Badania historyczne sugerują jednak, że zostały one wykonane w drugiej połowie XIX wieku, a w przypadku precli jest to zdecydowanie najstarsze znane znalezisko. Stanowisko Danube Market jest bogatym źródłem znalezisk archeologicznych. Wszystko dzięki korzystnym warunkom, które dała podmokła gleba rozciągająca się wzdłuż Dunaju.

Najstarszy precel

Kawałki spalonego precla zestawione z kompletnym egzemplarzem

Pokłady rtęci pod piramidą

W podziemnym tunelu ciągnącym się pod świątynią Quetzalcoatla w Teotihuacan archeolodzy odkryli duże ilości rtęci. Na płynny metal meksykańscy badacze natrafili w kwietniu na samym końcu tunelu, w którym znaleźli wcześniej bogate depozyty ofiarne złożone ponad 1800 lat temu. Na razie naukowcy nie wiedzą, dlaczego mieszkańcy Teotihuacan umieścili tam toksyczną rtęć. Być może płynny metal miał symbolizować rzekę lub jezioro ze świata podziemnego.

Odkrycie szczątków pierwszych przywódców kolonii angielskiej

Przełomowego odkrycia dokonali archeolodzy pracujący w amerykańskim Jamestown. To właśnie tu znajdowała się pierwsza stała osada angielskich kolonistów Ameryki Północnej, założona dokładnie 14 maja 1607 roku. Historycy i pasjonaci początkowych dziejów USA często nazywają ją „kolonią śmierci”, jako iż pozbawiła życia wiele setek ludzi, a dwa lata temu dowiedziono nawet, iż wśród osadników zdarzały się przypadki kanibalizmu. Na jej wybranych obszarach od lat prowadzono zaawansowane wykopaliska, które jak od początku zdawały się być obiecujące, tak nikt z ekipy archeologów nie spodziewał się, że dzięki nim uda się odnaleźć tego typu znaleziska – pierwsze takie na skalę całych Stanów Zjednoczonych. Szczątki czterech mężczyzn, którzy przewodzili kolonią Jamestown, znajdowały się tuż pod parkietem pierwszego anglikańskiego kościoła w osadzie. A to wskazuje na to, że za życia cieszyli się oni nader wysoką pozycją społeczną, co pewne jest tym bardziej, że zlokalizowano je dokładnie pod chórem. Specjalistom udało się zawęzić lata ich pochówku wskazując, że najpewniej zostali oni pogrzebani między 1608 a 1610 rokiem. Dzięki zastosowaniu najnowszych metod badania kodu DNA ustalono, że wśród fragmentów szkieletów znaleziono choćby ten należący do Roberta Hunta – pierwszego anglikańskiego kapłana na terenie Jamestown.

Groby czterech osadników z Jamestown

Groby czterech osadników z Jamestown

Prezentacja odkrtych szczątków

Prezentacja odkrytych szczątków

 

Źródła:

http://www.archaeology.org

http://www.visitdenmark.pl

http://www.archeowiesci.pl

http://www.kulturaonline.pl

http://www.sigma-not.pl

http://www.paranormalne.pl

Opracowanie: Agnieszka Kozera

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 1 stycznia 2016 w Archeologia świata

 

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , ,