RSS

Całun Turyński – czy dowiemy się w końcu prawdy o jego autentyczności?

02 Wrz

Całun Turyński to jeden z najbardziej kontrowersyjnych artefaktów w dziejach archeologii. Nie bez kozery jego znaczenie jest takie ważne. Przecież to on może dowieść całej prawdy o największej religii świata – chrześcijaństwie. Bo gdyby bezapelacyjnie podważono autentyczność Całunu, mogłoby odbić się to ogromnym echem na całej religii, sprawić, że wieloletni zagorzali wierzący zwątpiliby w prawdziwość i sens wiary. A to byłaby sensacja na skalę światowa, która zostawiłaby ślad już na zawsze. Dlatego też jedni cały czas dążą do podważenia tezy autentyczności Całunu, a inni desperacko chcą ją poprzeć najbardziej wiarygodnymi argumentami z możliwych. Sęk w tym, że nauki się nie oszuka. Sprawa ta ma jednak drugą stronę medalu. Wielu racjonalistów wie, że niejedno, mające ogromny wpływ na całą historię ludzkości, mogło zostać już potwierdzone, ale i zatuszowane. Bo wyobraźmy sobie, że naukowcom udało się potwierdzić istnienie jeszcze jednego gatunku praczłowieka. Że np. pomiędzy Homo erectusHomo habilis była jeszcze jedna forma ludzka, któa egzystowała na przestrzeni tysięcy lat. Albo że Homo sapiens wcale nie jest ostatnią formą człowieka współczesnego i gdzieś, w odległych krainach, w swoim własnym świecie żyje forma doskonalsza od nas. Co taka infrmacja zrobiłaby z ludźmi? Co zrobiłaby z dotychczasową nauką? Jak mielibyśmy to uwzględnić w książkach, podręcznikach? Przecież to zaburzyłoby całą równowagę, jaką osiągaliśmy od czasów formowania się współczesnego świata. Stanęlibyśmy przed nowymi faktami, które obróciłyby historię ludzkości o 180 stopni. Dlatego też i to może tyczyć się Całunu. Odkrycie prawdy, zwłaszcza tej negatywnej, zaburzyłoby wszystko, co ludzie wyhodowali sobie w swojej świadomości przez całe życie. Jako pasjonatka, osoba zafascynowana archeologią być może nie powinnam tego mówić, bo to tak, jakbym chciała zabić się własną bronią. Ale oprócz tego jestem też racjonalistką świadomą tego, co dzieje się na świecie i do czego uciekają się ludzie w momentach, kiedy chodzi o rzecz niepomiernie ważną. I pomimo pasji mam też swój bardzo racjonalny, bardzo trzeźwo myślący rozum, który dopuszcza do mnie takie myśli, wcale nie bezpodstawne.

To było tytułem dłuższego wstępu. Ale temat artykułu dotyczy Całunu. Tak więc, tylko dla przypomnienia. Całun Turyński to tkanina długości 437 cm i szerokości 111 cm, w którą miał być owinięty Jezus w chwili swojej śmierci i złożony w niej do grobu. Jest ona przechowywana w katedrze św. Jana Chrzciciela w Turynie. Rzecz nie byłaby tak intrygująca, gdyby nie to, że na tkaninie tej odbity został wizerunek osoby, który uważa się za wizerunek Jezusa. To miałoby dowodzić autentyczności artefaktu i wszystkich historii związanych z Chrystusem opisanych w Biblii, a więc i całej religii. Jednak nie ma tak lekko. Badacze poddają ogromnej wątpliwości prawdziwość tego odkrycia, używając do tego różnych argumentów.

Na pierwszą myśl przychodzi, że naukowcy uważają Całun za średniowieczną fałszywkę. Dzieje się tak, ponieważ wynik datowania tkaniny metodą izotopu węgla C14 mówi, że pochodzi ona sprzed 728 lat, czyli że powstała właśnie w średniowieczu. I to jednak zostało podburzone.

Metoda datowania izotopowego ma swoje plusy i minusy. Może być ona wiarygodna w przypadku, kiedy na próbki węgla zawarte w artefakcie nie będą miały wpływu żadne inne czynniki mogące zmienić ich zawartość. Warunkiem tej metody jest utrzymanie układu zamkniętego w czasie trwania rozpadu. Powstało jednak założenie, że wizerunek na tkaninie mógł sie na niej znaleźć wskutek mającego rzekomo w 33 r n.e. w okolicach Starej Jerozolimy trzęsienia Ziemi o sile 8,2 w skali Richtera, które potwierdzają źródła historyczne i geologiczne. Naukowcy przeprowadzili szereg eksperymentów mechanicznych i chemicznych udowadniających hipotezę, że w skorupie ziemskiej poddanej wstrząsom o wysokiej częstotliwości mogło dochodzić do zjawiska rozszczepienia atomów i emisji wolnych neutronów. Kierujący tymi badaniami profesor Alberto Carpinteri twierdzi, że możliwym jest, by emisja neutronów podczas trzęsienia mogła wywołać formowanie się obrazu na włóknach Całunu poprzez reakcję termicznego uchwycenia neutronów wewnątrz jądra azotu. Miałaby ona też wpłynąć na poprawność datowania węglowego, co podburzało negatywną tezę autentyczności Całunu.

Badania donoszą, że odbicie wizerunku na płótnie jest trójwymiarowe i przypomina negatyw. Na wytłumaczenie wykorzystuje się własnie to trzęsienie, które miało spowodować, że obraz na powierzchni całunu pojawił się w wyniku działania wiązki promieniowania neutronowego, na podobnej zasadzie jak promieniowanie rentgenowskie tworzy obraz na kliszy rentgena. Wiadomo, że Całun ucierpiał w pożarze i że i to mogło wpłynąć na wyniki datowania. W związku z tym naukowcy mają zamiar poprosić obecnego papieża Franciszka o pozwolenie na przeprowadzenie analizy cząsteczkowej tkaniny przy użyciu najnowszych technologii. Celem miałoby być odnalezienie śladów wpływu strumienia neutronów poza nadpalonymi włóknami.

Istnieją jednak pogłoski, że Całun nie ma nic wspólnego z tradycyjnym zdjęciem. Na negatywie fotograficznym stopień zaczernienia kliszy zależy od współczynnika odbicia światła fotografowanego przedmiotu (głównie od materiału, z jakiego przedmiot został wykonany). Wizerunek z całunu wykazuje nieco inną zależność – stopień zaczernienia płótna zależy od jego odległości od domniemanej twarzy. Oznacza to, że wystarczy znaleźć sposób, by odwzorować jakikolwiek przedmiot tak, aby jego bardziej wystające elementy były zaznaczone mocniej niż jego wgłębienia. Postępując według tej zasady można otrzymać obraz, który będzie takim samym negatywem jak Całun Turyński. Mało tego, tak stworzony obraz będzie zawierał również trójwymiarową informację o obiekcie, na którego podstawie został stworzony.

Dowodów na średniowieczne pochodzenie płótna jest kilka. Całun Turyński zadebiutował w historii w czasie, kiedy w sztuce dominował styl zwany dzisiaj stylem gotyckim (lata 1250-1400). Przedstawiona na nim postać ma jego cechy, do których zaliczają się: długa szczupła sylwetka, nienaturalnie długie palce u rąk i oczy znajdujące się powyżej środkowego punktu twarzy. Mówi się, że twarz odbita na Całunie ma semickie rysy. Jaki był wizerunek Jezusa – wszyscy wiemy. Dysponujemy jednak rekonstrukcją twarzy Żyda z okresu, w jakim żył Jezus, która została dokonana na podstawie znalezionych czaszek z tamtego okresu. Porównajmy teraz, czy obie są do siebie podobne.

16439678_swww-St-Takla-org___Jesus--Holy-Shro

 

calun2.9

Rekonstrukcja twarzy Żyda z I w. n.e.

Nie trzeba chyba pisać jak różne są te twarze. A jeśli jesteśmy w temacie zdjęć. Czy zauważycieliście jakie duże rozbieżności są pomiędzy wizerunkami Jezusa przedstawianymi w katechizmach, na obrazkach z osobami świętymi czy nawet na ołtarzach Kościołów?

images (1) Jezus_z_sercem pan_jezus74 images (2)

Rysy są podobne, jednak widać wyraźną różnicę pomiędzy pierwszym i drugim, a trzecim zdjęciem. Na zdjęciu pierwszym wizerunek Jezusa w ogóle nie zgadza się ani z tym, jaki jest opisany na podstawie Całunu, ani z tym, jaki został zrekonstruowany i do którego Jezus powinien być podobny. Twarz jest mała, a oczy osadzone niżej. Drugie i czwarte zdjęcie posiada cechy twarzy opisanej na płótnie, gdyż jest ona podłużna i ma oczy umiejscowione w jednej trzeciej jej powierzchni. Trzecie zdjęcie natomiast najbardziej może być upodabniane do rekonstrukcji twarzy Żyda, lecz to wszystko jest grubymi nićmi szyte. Takie rozbieżności mogą wprowadzać dodatkowy zamęt, gdyż nie wiadomo, który wizerunek jest prawdziwy bądź najbardziej wiarygodny. Ale to już zostawmy. To akurat nie jest zależne od nas, a od grafików i producentów, którzy takie obrazki puszczają w obieg.

Powoli już konkludując, argumentów za autentycznością Całunu Turyńskiego jest tyle, co kontrargumentów przeciwko jego prawdziwości. Każdy nowy dowód na rzecz błędnego datowania płótna jest atakowany jakimś innym, prozaicznie wiarygodnym. To swoistego rodzaju „odbijanie piłeczki” i będzie to trwało dopóty, dopóki nie zostanie przedstawiona wersja nie do obalenia. Ale na to możemy sobie jeszcze bardzo długo poczekać.

W co w takim razie wierzyć? Dzięki badaniom kilka rzeczy wiemy na pewno. Na przykład to, że wizerunek nie jest odbiciem skomplikowanej, trójwymiarowej bryły takiej jak ciało człowieka, gdyż przeczy temu brak fałd, które niechybnie powstają, kiedy owija się płótnem trójwymiarową bryłę. Ponieważ całunowy wizerunek wykazuje zależność, że im bliżej domniemanego ciała znajdowało się płótno, tym wizerunek jest intensywniejszy, fałdy płótna powinny być widoczne jako lokalne osłabienia/wzmocnienia wizerunku biegnące wzdłuż nich. Fałdy powstają zwykle w okolicy nosa oraz mniej więcej symetrycznie w górnych narożnikach twarzy, a wizerunek takich deformacji nie wykazuje, chociaż powinien. Wiemy też na pewno, że sposób przedstawienia postaci zgodny jest ze stylem gotyckim, który dominował w czasach pierwszego udokumentowanego pojawienia się płótna, co doskonale potwierdzają dokumenty historyczne i badanie radiowęglowe. Dowieść można również, że Żydzi żyjący w I wieku naszej ery wyglądali całkiem inaczej, niż człowiek przedstawiony na całunie. Pewne jest także, że jeżeli na płótnie faktycznie odbiło się ciało, to denat musiał cierpieć na szereg chorób, które spowodowały liczne deformacje i upodobniły go do malowideł sztuki gotyckiej.

A co wiemy na poparcie autentyczności Całunu? Badania pyłków znajdujących się na owym wykazują obecność wielu występujących w porze Paschy, a więc w momencie pogrzebu Jezusa. I na dobrą sprawę to by było tyle, bo każdy inny argument jest poddawany pod wątpliwość. Chociażby sprawa krwi. Badania wykazują, że takowa na Całunie się nie znajduje i że kilkakrotnie potwierdziły to badania. Niektórzy uważają ją jednak za obecną, gdyż na płótnie występują związki żelaza, protein i albuminy, co mogłoby być składem krwi, lecz stwierdzono, że mogłyby to być równie dobrze składniki farb, których użyto do stworzenia Całunu.

Nie wiem, w którą stronę bardziej zmierza to odkrycie. Od wielu lat spędza ono archeologom i badaczom sen z powiek i zdaje się, że tak będzie jeszcze przez długi czas. Ale jedno jest pewne. Zagorzali katolicy, praktykujący wierzący, każdy argument przeciw autentyczności Całunu będą zbywać machnięciem ręki, bądź używać swoich mało wiarygodnych i sensownych poglądów tylko po to, by bronić swojej wiary. Natomiast racjonaliści, badacze, osoby trzeźwo myślące, nie wierzące w cuda na każdym kroku będą podważać argumenty za autentycznością tegoż, gdyż nie zniosą tworzenia prawdy z czegoś, co dla nich jest kompletną bzdurą. Wiele szumu robi sie wokół każdego nowego doniesienia na temat Całunu, jednak nie zawsze idzie to w parze z jego powagą i wpływem na całokształt. Jednakowoż temat ten nadal znajduje się w czołówce najważniejszych zagadnień archeologicznych w historii i naukowcy nie spoczną, dopóki nie dowiodą ostatecznej prawdy.

Agnieszka Kozera

Odnośnik do academii.edu: Całun Turyński – czy dowiemy się w końcu prawdy o jego autentyczności?

calun_640x400

Odbicie wizerunku Jezusa w negatywie

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 2 września 2014 w Archeologia biblijna

 

Tagi: , , , , , , , ,

Dodaj komentarz